27 czerwca, godzina 18:00, pomnik Mikołaja Kopernika przy Krakowskim
Przedmieściu, start Warszawskiej Masy Krytycznej... totalna burza.
Ulewa, wichura, pioruny, nisko przelatujące drzewa, eksplodujące
fontannami studzienki kanalizacyjne.
Burza dorwała mnie na stacji PKP Włochy, mokry wp[adłem do pociągu, gdzie przedział rowerowy był zalewany strumieniami wody płynącymi z nieszczelnego okna. Na PKP Powiśle szybki przejazd w strumieniach deszczu pod most, gdzie już czekał na mnie mój brat.
Burza dorwała mnie na stacji PKP Włochy, mokry wp[adłem do pociągu, gdzie przedział rowerowy był zalewany strumieniami wody płynącymi z nieszczelnego okna. Na PKP Powiśle szybki przejazd w strumieniach deszczu pod most, gdzie już czekał na mnie mój brat.
Było
bardzo sympatycznie, co prawda gdy wywaliła studzienka pod mostem,
zaczęło śmierdzieć, ale... Okazało się że kolega Paweł przeczekuje pod
Mostem Średnicowym, a Michał przy ruchomych schodach przy Placu
Zamkowym. Gdy deszcz nieco się zmniejszył, przemieściliśmy się na rondo
de Gaulle'a by nie przegapić Masy i okazało się że trafiliśmy idealnie,
bo Masa właśnie nadjeżdżała i nawet udało mi się namierzyć znajomych.
Przez przypadek wyszedł nam Rodzinny Rajd Rowerowy Ulicami Miasta Stołecznego Warszawa Położonego Uroczo Nad Wisła... a to dlatego że każdy przyjechał z bratem.
Jak już się rzekło, ja przyjechałem z bratem, Lavinka też przyjechała z bratem.
Dawid (ten w otoczeniu rowerzystó i drapaczy chmur) przyjechał z bratem (na drugim zdjęciu na prawo od mojego brata).
Michał przyjechał bez brata... ale za to na rowerze żony, więc od biedy można zaliczyć. Michał znalazł nas na Placu Bankowym.
Pawłowi nie udało się nas złapać. Pewnie nie zabrał ze sobą siostry, więc to na pewno za karę.
Aha, jeszcze był drugi Michał jadący jako Ratownik Rowerowy, którego udało mi się dorwać (a raczej on mnie), ale zdjęcia nie wyszły, bo albo rozmazane, albo... albo załapał się w kadr jego kask i plecak. Pewnie nie zabrał ze sobą rodzeństwa, więc to za karę.
Aha, jeszcze był drugi Michał jadący jako Ratownik Rowerowy, którego udało mi się dorwać (a raczej on mnie), ale zdjęcia nie wyszły, bo albo rozmazane, albo... albo załapał się w kadr jego kask i plecak. Pewnie nie zabrał ze sobą rodzeństwa, więc to za karę.
Weeeeee!!!
O, jakieś skrzynie skarbów.
Masa jedzie przez Most Gdański.
To była wyjątkowo długa Masa, pojechaliśmy na Augustów.
Chłopaki z platformą nagłaśniającą stwierdzili jednak że poczekają na nas przy moście.
Ale dziewczyny z Itaki pojechały dalej szukać zaginionych.
Mieliśmy obstawę w postaci Straży Miejskiej.
I zmotoryzowaną sekcję zapewniającą efekty wizualnie w kolorze niebieskim.
W
międzyczasie dorwała nas druga chmura i ponownie zwiększyłą wilgotność
Masy... bo jakoś za sucho zaczynało się robić. Nic więc dziwnego, że
niektórym rowery rdzewiały w trybie ekspresowym.
Więcej zdjęć na Picasie.
A także pocztówki z poprzednich Mas:
- czerwiec 2006
- październik 2006
- wrzesień 2007
- maj 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz