Dzień 4: Kiczerki - Libohora - Tuchla >>> Lwów
Noc wreszcie była listopadowa, ujemne temperatury spacyfikowały wilgoć i zamknęły ją w lodowych izolatkach. Tropiki namiotów pokryły się arktyczną inkrustacją z lodowych kropel, a białe igiełki pokryły morza traw.
Jeszcze kilka słów o miejscu noclegowym - tym razem nie trzeba było organizować ekspedycji do głębokiego jara, wystarczyło zejść do lasu do źródełka, które co prawda napełniało się powoli, ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczyło.
Jak ktoś miał dosyć spania w namiocie, mógł skorzystać z kopy siana i w niej się zakopac na noc.
Słońce wstaje i wreszcie możemy podziwiać widok za oknem... znaczy widok z namiotu.
Oto i cała ekipa przed wyruszeniem na ostatni odcinek wędrówki.
Pora ruszać.
Przed nami (a częściowo pod nami) zamajaczyła linia z prundem na Zakarpacie... a w cieniu lasu szron chował się przed ofensywą słoneczną.
Nagle na naszej drodze stanęli Trzej Elektrycerze z miotaczami plazmy. Nie chcieli nas przepuścić, ale w końcu udało się ich udobruchać garścią rozładowanych baterii, kilkoma akumulatorkami i herbatką z prądem.
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co my... ale może Elektrycerze uznali, że nędzne bladawce z kisielem zamiast mózgu elektronowego nie są warte fatygi i nie stanowią jakiegokolwiek zagrożenia. Nie to co porządne istoty z nieheblowanej stali.
Dotarliśmy w końcu i my do pól wiecznej zmarzliny... dobra, może i nie wiecznej, ale do godzin okołopołudniowych
Dom w górach, ech.
A poniżej kilka przykładów typowych, krytych eternitem, domów bojkowskich z Libohory i Tuchli.
Czyżby ta luksusowa przyczepa kempingowa, to dom współczesnego, rusińskiego Drzymały?
I jeszcze typowa, kryta blachą cerkiew bojkowska.
Czekając na marszrutkę do Lwowa.
Lwów, kosmodrom z którego odlatywały rakiety do Polski.
Zobacz też pocztówki:
- dzień 1, dzień 2, dzień 3
- nasz dzielny Pies Przewodnik
- relacja Gośki i Pingwina na stronie SKPB
Kilka zdjęć z wyjazdu posłużyło też do pocztówek:
- żebrak karpacki
- w górach jest wszystko co kocham
Więcej zdjęć w galerii na Picasie.
Noc wreszcie była listopadowa, ujemne temperatury spacyfikowały wilgoć i zamknęły ją w lodowych izolatkach. Tropiki namiotów pokryły się arktyczną inkrustacją z lodowych kropel, a białe igiełki pokryły morza traw.
Jeszcze kilka słów o miejscu noclegowym - tym razem nie trzeba było organizować ekspedycji do głębokiego jara, wystarczyło zejść do lasu do źródełka, które co prawda napełniało się powoli, ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczyło.
Jak ktoś miał dosyć spania w namiocie, mógł skorzystać z kopy siana i w niej się zakopac na noc.
Słońce wstaje i wreszcie możemy podziwiać widok za oknem... znaczy widok z namiotu.
Oto i cała ekipa przed wyruszeniem na ostatni odcinek wędrówki.
Pora ruszać.
Przed nami (a częściowo pod nami) zamajaczyła linia z prundem na Zakarpacie... a w cieniu lasu szron chował się przed ofensywą słoneczną.
Nagle na naszej drodze stanęli Trzej Elektrycerze z miotaczami plazmy. Nie chcieli nas przepuścić, ale w końcu udało się ich udobruchać garścią rozładowanych baterii, kilkoma akumulatorkami i herbatką z prądem.
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co my... ale może Elektrycerze uznali, że nędzne bladawce z kisielem zamiast mózgu elektronowego nie są warte fatygi i nie stanowią jakiegokolwiek zagrożenia. Nie to co porządne istoty z nieheblowanej stali.
Dotarliśmy w końcu i my do pól wiecznej zmarzliny... dobra, może i nie wiecznej, ale do godzin okołopołudniowych
Dom w górach, ech.
A poniżej kilka przykładów typowych, krytych eternitem, domów bojkowskich z Libohory i Tuchli.
Czyżby ta luksusowa przyczepa kempingowa, to dom współczesnego, rusińskiego Drzymały?
I jeszcze typowa, kryta blachą cerkiew bojkowska.
Czekając na marszrutkę do Lwowa.
Lwów, kosmodrom z którego odlatywały rakiety do Polski.
Zobacz też pocztówki:
- dzień 1, dzień 2, dzień 3
- nasz dzielny Pies Przewodnik
- relacja Gośki i Pingwina na stronie SKPB
Kilka zdjęć z wyjazdu posłużyło też do pocztówek:
- żebrak karpacki
- w górach jest wszystko co kocham
Więcej zdjęć w galerii na Picasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz