piątek, 2 stycznia 2009

Najkiczowatniejsze ozdoby świąteczne

Z pierwszym śniegiem tego roku (a drugim tej zimy) coś mi odwaliło i zamiast jak cywilizowany człowiek jechać po pracy prosto do domu pociągiem pospiesznym... to wsiadłem w pociąg osobowy i to nie do Żyrardowa, a do Grodziska (do Żyrardowa był kwadrans później, ale nie chciało mi się czekać). W Grodzisku wdrapałem się na kładkę (akurat przejechali nią rowerzyści), zrobiłem kilka zdjęć, połaziłem i doczekałem się mojego pociągu.




Ale nie dojechałem nim do Żyrardowa, o nie, to byłoby zbyt proste. Wysiadłem stację wcześniej w Międzyborowie i ruszyłem z buta do domu. Mrozek był niezły, niebo rozgwieżdżone, rozplanetowane i rozksięzycowione, a pod butami skrzypiał śnieg. Wędrowałem więc w tych pięknych okolicznościach przyrody do domu przez wydmy, lasy, cmentarz...

Aż tu nagle! Na skraju Żyrardowa zostałem oślepiony jak latarnią morską przez ozdoby na jednym z domków. Spojrzałem i aż mnie zwaliło z nóg prosto w zaspę. Mimo że nie ogłaszałem konkursu na najbardziej kiczowate ozdoby świąteczne, to właśnie znalazłem zwycięzcę. Czego tam nie było! I Gwiazda Betlejemska wskazująca Świętemu Mikołajowi drogę do grzecznych dzieci. Była sam Święty Mikołaj w saniach z reniferowym zaprzęgiem... z jednym tylko reniferem (kryzys panie, kryzys). I choinka prawie jak żywa. I stopklatka z fajerwerkami sylwestrowymi. I śnieżynka gigant. I dzwoneczki dzwoniące-mrugające. A wszystko na morskich falach. Do szczytu kiczu brakowało jeszcze żeby to wszystko grało kolędy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz