Trzy dni temu zjechaliśmy z Beskidu Niskiego do Krynicy, a
tu ulice zagrodzone i trzeba było sie przebijać chodnikami między
ludźmi.
Po
kilku chwilach okazało się, że sprawcą zamieszania jest piąty etap Tour
de Pologne, który się kończył właśnie w Krynicy. Udało na się sfocić
tył pierwszego peletonu.
Który był goniony przez solistów (a może oni od niego odpadali?)
W
międzyczasie przejeżdżały całe stada wozów technicznych, mielismy
wrażenie, że na jednego kolarza przypada jeden taki samochód.
Nie zabrakło kibiców (przez duże K, nie mylić z piłkarskimi kibolami... zresztą, chyba nie da się pomylić z tą hołotą).
O, jedzie kolejny (drugi z trzech) peleton.
Pan z bidonami
Cała zabawa polegała na ciśnięciu pustego bidonu, tak by go trafić
A potem można już było odebrać bidon pełny
A to zawalidroga... oczywiście samochodowa, to widać taka wada genetyczna całej branży motoryzacyjnej.
Ja
rozumiem, że sponsor ma swoje prawa, ale mogliby postawić tę purchawkę
tak żeby mógł przejść rowerzysta, matka z wózkiem... nawet pieszy ledwo
dawał radę się przecisnąć między tym czymś a żywopłotem.
Jadąc
potem do Muszyny, jechaliśmy cały czas trasą TdP, a nawet następnego
dnia w Krakowie widzieliśmy namalowane czerwono TdP na asfalcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz