Coraz rzadziej można spotkać pociągi w tym malowaniu, a swoją drogą ciekawe dlaczego na te składy mówiło się żółtek, a nie na przykład błękitek?
Młodzież już nie zrozumie tego dowcipu:
Na peron wpada babina, a tam już stoi pociąg, więc ta pyta się jakiegoś kolesia:
- Jaki to pociąg?
- Żółty.
- Dokąd?
- Do połowy.
- Na Tłuszcz on?
- Nie, na elekstrykę.
A w tym było gorąco, pewnie włączyli grzejniki... ale siedzenia nie te plastikowe, tylko miękkie z tapicerką, więc tak w tyłek nie parzyło.
dziś to zabytek z duszą, jak stare samochody.
OdpowiedzUsuńCzyżby pamiątka po "kibicowskich uniesieniach" ?
OdpowiedzUsuń;-)
Mam sentyment do tego pierwotnego malowanie EN57. Przypomina mi to dawne czasy świetności kolei, które już chyba nie wrócą. Pozdrawiam z bloga 50% kolejowego :)
OdpowiedzUsuńJeszcze takie żółtki jeżdżą! Miałem okazję nawet trafić na takiego z "plastikowymi" siedzeniami :D
OdpowiedzUsuńU nas na fyrtlu były nazywane ''sportówkami'' ; )
OdpowiedzUsuńTeraz po przemalowaniu, spotkałem parę razy jak ktoś nazywał EN57 "telepakiem"
OdpowiedzUsuń