W parku nad morzem w Bergen stoi sobie indiański totem... ki diabeł? Okazuje się, że jest to dar miasta partnerskiego (Seattle) z okazji 900-lecia powstania Bergen. Wykonał go niejaki Duane Pasco, artyska wykonujący prace nawiązujące do sztuki indiańskiej, tutaj jest jego strona.
A niech se tam mają totemy, nie mają za to misia z Dynowa :)
OdpowiedzUsuńNie mamy :-( ponoć... coś mi się obiło o uszy, ale nie pamiętałem na 100 i chciałem sprawdzić na Google Street Viev, tyle że tam niestety nie objechali rynku dookoła, sprawę utrudnia to, że w większości robi on teraz za parking i samochody częściowo dodatkowo zasłaniają. Ale misia nie wypatrzyłęm i wydaje mi się że faktycznie nie ma, a w miejscu misia jest klombik
OdpowiedzUsuńAle jakby kto się pytał, Kurczę ze Skórcza niedawno jeszcze stało
Wow, pan robi nawet kanoe! A misia z Dynowa żal...
OdpowiedzUsuńSpokojnie, może tylko zimuje w jakiejś gawrze?
OdpowiedzUsuńTotem totemem - grunt, że nie skalpowali!
OdpowiedzUsuńA my mamy Świętowita ze Zbrucza w Kraku.
OdpowiedzUsuńUhm, ten gapi się tylko w stronę oceanu... od lądu go mogą zajść
OdpowiedzUsuńA my many Neptuna
OdpowiedzUsuń