Moja babcia zawsze na Wigilię robiła pamputle (mniam!). Co ciekawe, okazuje się, internet nie zna czegoś takiego jak pamputle... serio, nie było ani jednego wyniku w polskim internecie (tylko parę w innych językach i w innym znaczeniu). Czyżby to był bardzo niszowy regionalizm, czy może ta nazwa to rodzinny wymysł?
No dobra, nieco rzadziej mówiliśmy na to pampuchy... pampuchy internet już zna i są co najmniej dwa znaczenia. Jedno to kluski na parze (ale nie o to nam chodzi), a drugie to racuchy drożdżowe (i to jest właśnie to).
pamputle na wigilę zuchową
Pamputle (vel Pampuchy vel Racuchy drożdżowe)
Składniki:
- 3 szklanki* mąki
- 1,5 szklanki1 mleka
- 3 łyżki2 cukru
- 50g drożdży (świeżych, bo suszonych inna ilość)
- jajko, albo dwa
- szczypta soli (tylko nie szczypta kucharza/kucharki!)
- olej (do smażenia)
- cukier puder (do posypania)
Algorytm:
Zaczynamy od wkruszenia drożdży do ciepłego mleka... mleko niekoniecznie całe 1.5 szklani , chodzi o to żeby kubek lub inne naczynie nie było pełne, bo drożdże będą próbowały Wielkiej Ucieczki. Na podkop raczej nie będą miały czasu, więc będą próbowały zwiać górą. Jeśli drożdże będą marudzić, że są głodne lub nie lubią mleka, to można podsypać im łyżkę cukru i/lub mąki.
Po rozmieszaniu zostawiamy drożdże w spokoju na małe tête-à-tête (na szybki numerek i dochowanie się potomstwa wystarczy im jakieś kilkanaście minut), a my tymczasem przygotowujemy miskę i wsypujemy do niej mąkę, cukier, sól (mówiłem żeby mnie nie szczypać!), wbijamy jajko... jeśli jest mu smutno, możemy wbić drugie jajko dla towarzystwa.
Aaaalarm! Drożdże uciekają! Zanim przeskoczą przez krawędź kubka, szybko wlewamy zaczyn drożdżowy do miski, dolewamy resztę mleka i mieszamy. Ciasto rozrabiamy na jednolitą, homogeniczną (nie bójmy się tego słowa) masę. Miskę przykrywamy szmatką (czystą, nie od podłogi!) i zostawiamy na godzinę w ciepłym miejscu by drożdże spokojnie sobie trawiły. Zamykamy okna, bo od przeciągu drożdże mogą dostać kataru żołądka. W tym czasie chodzimy na paluszkach, nie tupiemy, nie krzyczymy, nie trzaskamy drzwiami, a tym bardziej nie trącamy miski, bo ciasto się przestraszy i klapnie... i tak trochę klapnie, gdy dźgniemy je na koniec łyżką, ale wtedy będzie miało powód, bo będziemy je wrzucać w gorący olej, ale póki co niech spokojnie rośnie.
Drożdże w tym czasie powinny dobrze przetrawić sprawę i dość do wniosku, że ucieczka im się nie opłaca z tej miski obfitości i zacząć konsumpcję zgromadzonego dobra, wypełniając michę po brzegi. No, jeśli przygotowaliście za małą miskę, to zrobi im się za ciasno i w końcu jednak spróbują dać nogę, nibynóżkę, czy co one tam mają. Tak więc micha ma być ze sporym zapasem.
Przygotowujemy patelnię, będziemy smażyć na tzw. głębokim oleju... w zależności od tego czy wasze drożdże potrafią pływać, taką głębokość oleju przygotowujemy. Robimy brodzik dla drożdży które potrafią pływać co najwyżej po warsiasku3, albo głęboki basen dla tych z kartą pływacką. Na koniec rozgrzewamy ten olej.
Po godzinie ciasto jest takie puci-puci, dźgamy je łyżką małą lub dużą4 i porcjami nakładamy na patelnię z rozgrzanym olejem, smażymy z obu stron na złoty kolor5 i wyławiamy na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem... po takiej olejowej kąpieli pamputle są mokre i chcą się wytrzeć. Przekładamy je, by mogły się wytrzeć z obu stron, a na koniec posypujemy cukrem pudrem, dzięki czemu będą wyglądały jak posypane śniegiem (w ostatnich latach na Gwiazdkę ze śniegiem na nizinach krucho, więc niech będzie choć taki substytut). Jeśli posypujemy gorące i otłuszczone to śnieg stopnieje (zlukruje) i trzeba posypać jeszcze raz, gdy ostygną. No i co? No i gotowe!
Bon apetit... czy jakoś tak
P.S. Prawdopodobnie zaraz trzeba będzie przygotować drugą porcję ciasta, bo te z pierwszej na pewno znikną w zastraszającym tempie i nie doczekają wieczerzy wigilijnej... chyba że je smażycie kilka minut przed nią.
pamputle na wigilę zuchową
1) standardowa szklanka 250ml
2) standardowa łyżka do zupy ze standardową pojemnością misy zupnej (tzw. stołowa)
3) tyłkiem po piasku
4) w zależności jak duże pamputle chcemy zrobić
5) tak się tradycyjnie podaje we wszystkich przepisach ze smażeniem, więc nie będę się wyłamywał