Od Do.
Zobacz też pocztówkę z Madrytu, również od Dominiki.
sobota, 31 maja 2008
piątek, 30 maja 2008
Pocztówka z Masy Krytycznej
Ano, wujek To Mi wybrał się dziś na Masę Krytyczną.
Pod Kopernikiem spotkał ciocię Martę, która w ten sposób znalazła pretekst by nie iść na uczelnię.
W trakcie robienia zdjęć na Rondzie Babka (jakkolwiek się teraz nazywa), w kadr wjechał mi Siarek z okrzykiem "To Mi!"
Na skraju kadru widać też Dorotę, a poniżej została przyłapana na pałaszowaniu lodów (po przejechaniu całej Masy, należy się).
Pod Kopernikiem spotkał ciocię Martę, która w ten sposób znalazła pretekst by nie iść na uczelnię.
W trakcie robienia zdjęć na Rondzie Babka (jakkolwiek się teraz nazywa), w kadr wjechał mi Siarek z okrzykiem "To Mi!"
Na skraju kadru widać też Dorotę, a poniżej została przyłapana na pałaszowaniu lodów (po przejechaniu całej Masy, należy się).
Widziałem też dwa razy Michała poznanego na ostatnim rajdzie,
ale nie zdążyłem zrobić mu zdjęcia, ani nie dało się pogadać, bo mignął
mi gdzieś na poboczu w koszulce Ratownik Rowerowy opatrywał jakieś
kontuzje.
A teraz kilka zdjęć z samej masy.
Zobacz też:
- więcej zdjęć na Picasie
- zdjęcia Michała na Picasie
- wpisy tukee, kazuyoshiego
- linki do zdjęć na forum i gronie Masy
A także pocztówki z poprzednich Mas:
- czerwiec 2006
- październik 2006
- wrzesień 2007
A teraz pora poszukać się na zdjęciach u innych... O! Michał ustrzelił Martę i mnie, oraz Dorotę i Siarka. A sam Michał jest tu. Z prawej znowu Siarek.
A teraz kilka zdjęć z samej masy.
Zobacz też:
- więcej zdjęć na Picasie
- zdjęcia Michała na Picasie
- wpisy tukee, kazuyoshiego
- linki do zdjęć na forum i gronie Masy
A także pocztówki z poprzednich Mas:
- czerwiec 2006
- październik 2006
- wrzesień 2007
A teraz pora poszukać się na zdjęciach u innych... O! Michał ustrzelił Martę i mnie, oraz Dorotę i Siarka. A sam Michał jest tu. Z prawej znowu Siarek.
czwartek, 29 maja 2008
Pocztówka z żubra
Cztery strony żubra.
Tylko jak z tego bydlaka zleźć?
Tylko jak z tego bydlaka zleźć?
A
tak na marginesie, widziałem kiedyś żubra na wolności - w Bieszczadach,
kawałek za Chryszczatą. Jak go zobaczyliśmy na grzbiecie przed nami, to
zaczęliśmy się zastanawiać w jaki sposób go sensownie obejść i ile nam
to czasu zajmie, ale na szczęście ustąpił nam drogi, zbiegając z
grzbietu, aż się ziemia zatrzęsła, a ślady kopyt na śniegu były jebutne!
środa, 28 maja 2008
wtorek, 27 maja 2008
poniedziałek, 26 maja 2008
Dwóch Tomaszów i Kazimierz
Pocztówka podługoweekendowa pod wezwaniem św. Upadłych Tomaszów.
Przy drodze stały Jurki z dysleksją.
A do Henryków nie wpadliśmy, bo było nam nie po drodze.
Mieliśmy też do wyboru - jechać do Opola lub Kazia D.
A Mareczki to fajne chłopaki.
A tu panowie z drugiej ligi... Bartłomiej wice i Bogusław wice.
I po raz drugi dwóch Tomaszów.
A było to tak:
22.05: Tomaszów - Konewka - Spała - Smardzewice - Tomaszów
23.05: robota na Powiślu
24.05: Puławy - Janowiec - Kazimierz -Wąwolnica - PKP Nałęczów
25.05: Zaosie - Ujazd - Wolbórz - Tomaszów
Przy drodze stały Jurki z dysleksją.
A do Henryków nie wpadliśmy, bo było nam nie po drodze.
Mieliśmy też do wyboru - jechać do Opola lub Kazia D.
A Mareczki to fajne chłopaki.
A tu panowie z drugiej ligi... Bartłomiej wice i Bogusław wice.
I po raz drugi dwóch Tomaszów.
A było to tak:
22.05: Tomaszów - Konewka - Spała - Smardzewice - Tomaszów
23.05: robota na Powiślu
24.05: Puławy - Janowiec - Kazimierz -Wąwolnica - PKP Nałęczów
25.05: Zaosie - Ujazd - Wolbórz - Tomaszów
niedziela, 25 maja 2008
Arka Gdynia! Legia Warszawa!
To byłą sobota, wczoraj... zrobiliśmy z Martą traskę Puławy - Janowiec -
Kazimierz - Wąwolnica - PKP Nałęczów. Czekaliśmy sobie spokojnie na
pociąg z Zamościa i Przemyśla Solina,
gdy nasz spokój zmącił pan z wózkiem sprzedający w pociągach słodycze i
napoje, informując że będziemy jechali z kibicami, bo w Lublinie był
mecz Arki Gdynia z Motorem Lublin.
Pociąg nadjechał... wypełniony kibicami Arki. Władowaliśmy się do rowerowego (takiego jak np. w pocztówce z Jaćwingiem, czy z Hańczy), a tam podłoga zajęta w znacznej części przez leżących kibiców. Ale mimo wszystko było spokojnie, a nawet całkiem sympatycznie, zostaliśmy przywitani tekstami:
- Zapraszamy do kuszetki, są jeszcze miejscówki!
- A macie coś do picia?
Powiesiliśmy rowery, zajęliśmy kawałek podłogi i zalegliśmy. Profilaktycznie wysłałem do huanna SMSa z zapytaniem o wynik meczu. Szybko otrzymałem odpowiedź, huann stanął na wysokości zadania informując nie tylko że 2:1 dla Arki, to jeszcze dodał kto strzelił.
Atmosfera była senna, ogólnie nuuudy... aż do momentu gdy za Dęblinem ktoś wpadł do wagonu mówiąc:
- Wstawać! Legia czeka na nas w Tłuszczu!
No i się zaczęło! Nic to, że przez Tłuszcz nie jedziemy, ale potem docierały do nas pogłoski, że w Tłuszczu się zbierają, a potem pojadą na Pilawę, a to już miało jakiś sens, bo... przez Pilawę jechaliśmy. A tymczasem w pociągu się kotłowało.
- Ładujemy się do pierwszego wagonu!
- Dawajcie kamienie! - za chwilę podawali sobie worek kamieni.
- Wam nic nie zrobią - uspokajali nas - ale radzimy przenieść się na koniec pociągu.
W tym miejscu słów kilka o składzie pociągu - pierwszy wagon był bezprzedziałowy, drugi nasz rowerowy, a dalej jeszcze 6-7 zwykłych wagonów. Poszliśmy za radą i ruszyliśmy w tył pociągu przebijając się z rowerami. Udało nam się przejść przez przedziały w rowerowym i kolejny wagon, bo były już pustawe (większość przeniosła się na przód), jednak w kolejnym wagonie utknęliśmy bo była tam jeszcze spora ekipa w żółto-niebieskich szalikach. A potem nagle padło hasło żeby skupić się w tyle pociągu i tłum ruszył na nas od tyłu... a my utknęliśmy na dobre. Po kilku chwilach udało się ich przekonać by przepuścili nas na pomost, bo przez rowery nie przepchną się. I tak wylądowaliśmy przy kiblu między trzecim a czwartym wagonem, obserwując wędrówki ludów i zastanawiając się co dalej.
Próbowaliśmy się dopytać kibiców, ale każdy mówił co innego - jedni radzili nam iść na przód, inni na tył. W międzyczasie zatrzymali pociąg i część kibiców chciała wysiadać w polu, ale ta koncepcja padła, a konduktorzy odblokowali hamulec ręczny i ruszyliśmy dalej. Problem polegał na tym, że byliśmy w samym środku tego wszystkiego i jakby zaczęła się zadyma, to byłoby bardzo niedobrze. Marta najchętniej by w ogóle wysiadła z pociągu i czekała na jakiś następny, sęk w tym, że następna stacja na której pociąg się zatrzymuje to... Pilawa.
Akurat w tym miejscu spotkaliśmy innych zwykłych pasażerów, którzy też nie wiedzieli co ze sobą zrobić. A obok był przedział służbowy. Pogadaliśmy z konduktorem, ale ten wyraźnie lekceważył całą sytuację.
- Nic tu nie będzie. Co pan, to jakieś fantazje, ponoć ich wrogowie czekają w Tłuszczu, a my przez Tłuszcz nie jedziemy. I proszę powiedzieć koleżance żeby oglądała mniej TVNu.
Ale to nie brzmiało ani wiarygodnie, ani uspokajająco. Marta nieco uspokoiła się po rozmowie z dziewczynami, które jechały z kibicami i zapewniały że wszystko będzie dobrze. Potem jeszcze rozmawialiśmy z innym, starszym konduktorem, ten traktował sprawę poważnie i uspokajał, że do Warszawy nic nam nie grozi, że jak będzie jakaś zadyma, to ewentualnie gdzieś dalej.
W międzyczasie minęliśmy Pilawę - Legii tam nie było. Powoli się uspakajało na korytarzu, nam humory wróciły i strzeliliśmy sobie kilka fotek z zapoznanym właśnie kolegą, który z nami przeczekiwał ten kocioł. Kolega opowiadał, jak to czekał na pociąg w Lublinie i nagle przyszli kibice otoczeni kordonem policji.
Pociąg nadjechał... wypełniony kibicami Arki. Władowaliśmy się do rowerowego (takiego jak np. w pocztówce z Jaćwingiem, czy z Hańczy), a tam podłoga zajęta w znacznej części przez leżących kibiców. Ale mimo wszystko było spokojnie, a nawet całkiem sympatycznie, zostaliśmy przywitani tekstami:
- Zapraszamy do kuszetki, są jeszcze miejscówki!
- A macie coś do picia?
Powiesiliśmy rowery, zajęliśmy kawałek podłogi i zalegliśmy. Profilaktycznie wysłałem do huanna SMSa z zapytaniem o wynik meczu. Szybko otrzymałem odpowiedź, huann stanął na wysokości zadania informując nie tylko że 2:1 dla Arki, to jeszcze dodał kto strzelił.
Atmosfera była senna, ogólnie nuuudy... aż do momentu gdy za Dęblinem ktoś wpadł do wagonu mówiąc:
- Wstawać! Legia czeka na nas w Tłuszczu!
No i się zaczęło! Nic to, że przez Tłuszcz nie jedziemy, ale potem docierały do nas pogłoski, że w Tłuszczu się zbierają, a potem pojadą na Pilawę, a to już miało jakiś sens, bo... przez Pilawę jechaliśmy. A tymczasem w pociągu się kotłowało.
- Ładujemy się do pierwszego wagonu!
- Dawajcie kamienie! - za chwilę podawali sobie worek kamieni.
- Wam nic nie zrobią - uspokajali nas - ale radzimy przenieść się na koniec pociągu.
W tym miejscu słów kilka o składzie pociągu - pierwszy wagon był bezprzedziałowy, drugi nasz rowerowy, a dalej jeszcze 6-7 zwykłych wagonów. Poszliśmy za radą i ruszyliśmy w tył pociągu przebijając się z rowerami. Udało nam się przejść przez przedziały w rowerowym i kolejny wagon, bo były już pustawe (większość przeniosła się na przód), jednak w kolejnym wagonie utknęliśmy bo była tam jeszcze spora ekipa w żółto-niebieskich szalikach. A potem nagle padło hasło żeby skupić się w tyle pociągu i tłum ruszył na nas od tyłu... a my utknęliśmy na dobre. Po kilku chwilach udało się ich przekonać by przepuścili nas na pomost, bo przez rowery nie przepchną się. I tak wylądowaliśmy przy kiblu między trzecim a czwartym wagonem, obserwując wędrówki ludów i zastanawiając się co dalej.
Próbowaliśmy się dopytać kibiców, ale każdy mówił co innego - jedni radzili nam iść na przód, inni na tył. W międzyczasie zatrzymali pociąg i część kibiców chciała wysiadać w polu, ale ta koncepcja padła, a konduktorzy odblokowali hamulec ręczny i ruszyliśmy dalej. Problem polegał na tym, że byliśmy w samym środku tego wszystkiego i jakby zaczęła się zadyma, to byłoby bardzo niedobrze. Marta najchętniej by w ogóle wysiadła z pociągu i czekała na jakiś następny, sęk w tym, że następna stacja na której pociąg się zatrzymuje to... Pilawa.
Akurat w tym miejscu spotkaliśmy innych zwykłych pasażerów, którzy też nie wiedzieli co ze sobą zrobić. A obok był przedział służbowy. Pogadaliśmy z konduktorem, ale ten wyraźnie lekceważył całą sytuację.
- Nic tu nie będzie. Co pan, to jakieś fantazje, ponoć ich wrogowie czekają w Tłuszczu, a my przez Tłuszcz nie jedziemy. I proszę powiedzieć koleżance żeby oglądała mniej TVNu.
Ale to nie brzmiało ani wiarygodnie, ani uspokajająco. Marta nieco uspokoiła się po rozmowie z dziewczynami, które jechały z kibicami i zapewniały że wszystko będzie dobrze. Potem jeszcze rozmawialiśmy z innym, starszym konduktorem, ten traktował sprawę poważnie i uspokajał, że do Warszawy nic nam nie grozi, że jak będzie jakaś zadyma, to ewentualnie gdzieś dalej.
W międzyczasie minęliśmy Pilawę - Legii tam nie było. Powoli się uspakajało na korytarzu, nam humory wróciły i strzeliliśmy sobie kilka fotek z zapoznanym właśnie kolegą, który z nami przeczekiwał ten kocioł. Kolega opowiadał, jak to czekał na pociąg w Lublinie i nagle przyszli kibice otoczeni kordonem policji.
Tymczasem
wszyscy skupili się z przodu, albo z tyłu, a jak się potem okazało - i
tu, i tu... a my zostaliśmy w opustoszałej części pociągu, więc
przenieśliśmy się do jednego z przedziałów. I znowu zrobiło się nuuudno.
Aż tu nagle pociąg zatrzymał się przed Warszawą Wschodnią, widać już
było perony. Oj niedobrze, czyżby kibice Legii czekali na Wschodniej?
Ale może właśnie policja czyści dworzec?
W końcu wtoczyliśmy się na Wschodnią, a tam policja na peronie. Pogadali z jakimś kibicem, usłyszałem, że jedzie ich 200-300 osób, po czym rzucili hasło by wysiadać i po chwili i peron zapełnił się kibicami, policja otoczyła ich kordonem, a my ruszyliśmy na Centralny. Jeszcze nasz kolega rzucił:
- No, a może na Centralnym czeka Legia.
W końcu wtoczyliśmy się na Wschodnią, a tam policja na peronie. Pogadali z jakimś kibicem, usłyszałem, że jedzie ich 200-300 osób, po czym rzucili hasło by wysiadać i po chwili i peron zapełnił się kibicami, policja otoczyła ich kordonem, a my ruszyliśmy na Centralny. Jeszcze nasz kolega rzucił:
- No, a może na Centralnym czeka Legia.
Na Centralnym cisza, spokój. Ja się przesiadłem w Karkonosze
do Wrocławia i Jeleniej Góry... jak ja się cieszyłem że nie jadę dalej
pociągiem do Gdyni! A następnym razem sprawdzę, czy tam gdzie mam zamiar
jechać jest jakiś mecz i jeśi będzie, to ja pojadę w drugą stronę.
Podsumowując, kibice byli wobec nas bardzo mili i kulturalni, złego słowa nie mogę powiedzieć. Oprócz pierwszego z nimi kontaktu, nie odczuwaliśmy strachu jadąc tym pociągiem, który byłby spowodowany obecnością kibiców. Baliśmy się tylko zadymy i tego że będziemy w samym jej środku.
I jeszcze jako postscriptum, artykuł z Gazety o sobotnich ustawkach w rejonie Warszawy.
Podsumowując, kibice byli wobec nas bardzo mili i kulturalni, złego słowa nie mogę powiedzieć. Oprócz pierwszego z nimi kontaktu, nie odczuwaliśmy strachu jadąc tym pociągiem, który byłby spowodowany obecnością kibiców. Baliśmy się tylko zadymy i tego że będziemy w samym jej środku.
I jeszcze jako postscriptum, artykuł z Gazety o sobotnich ustawkach w rejonie Warszawy.
czwartek, 22 maja 2008
Dzień Trzeci Rajdu
Trzeciego dnia rajdu słońce obudziło nas w Przybyszowie.
A tak wyglądała nasza łazienka.
Gdy się zwinęliśmy, ruszyliśmy w górę doliny, mijając min. cmentarz, fabrykę miodu, walce...
A potem weszliśmy w las i wdrapaliśmy się na Kamień.
Tu stworzyliśmy sekcję czerwoną.
Wiosna... po drodze mijaliśmy jajeczka w kałużach.
Zejście do Wisłoka Wielkiego (gdzie dołączyły trzy kolejne osoby).
A ja rozpocząłem skup winniczków (na kolację).
Obiad. Trzeba było zejść do jara po wodę.
W drodze na Kanasiówkę mieliśmy bliskie spotkanie.
Okopy.
I już na samym szczycie - taka dziura (były dwie, oraz kolejne okopy).
Jakie tam Schengen...
A ten pomnik upamiętnia wkroczenie pierwszych oddziałów Armii Czerwonej do Czechosłowacji.
Granica. Hmm...
A tu komisje delimitacyjne się nie dogadały do przebiegu granicy i pomiędzy słupkami jest ziemia niczyja.
Rezerwat przyrody Pole Namiotowe.
Wreszcie dotarliśmy na kolejne miejsce noclegowe - Jasiel, pole namiotowe.
W sąsiedztwie pomnika żołnierzy WOP zamordowanych przez UPA.
Zobacz też:
- Dzień Pierwszy, Dzień Drugi
- Pocztówka z Rajdu
- Baza w Wisłoczku, chatka w Polanach Surowicznych
- Wiosna w Beskidzie
- Pojazdy w Polanach
- Pocztówka do Babadag
A tak wyglądała nasza łazienka.
Gdy się zwinęliśmy, ruszyliśmy w górę doliny, mijając min. cmentarz, fabrykę miodu, walce...
A potem weszliśmy w las i wdrapaliśmy się na Kamień.
Tu stworzyliśmy sekcję czerwoną.
Ja byłem w kontrsekcji pomarańczowej.
Wiosna... po drodze mijaliśmy jajeczka w kałużach.
Zejście do Wisłoka Wielkiego (gdzie dołączyły trzy kolejne osoby).
A ja rozpocząłem skup winniczków (na kolację).
Obiad. Trzeba było zejść do jara po wodę.
W drodze na Kanasiówkę mieliśmy bliskie spotkanie.
Okopy.
I już na samym szczycie - taka dziura (były dwie, oraz kolejne okopy).
Jakie tam Schengen...
A ten pomnik upamiętnia wkroczenie pierwszych oddziałów Armii Czerwonej do Czechosłowacji.
Granica. Hmm...
A tu komisje delimitacyjne się nie dogadały do przebiegu granicy i pomiędzy słupkami jest ziemia niczyja.
Rezerwat przyrody Pole Namiotowe.
Wreszcie dotarliśmy na kolejne miejsce noclegowe - Jasiel, pole namiotowe.
W sąsiedztwie pomnika żołnierzy WOP zamordowanych przez UPA.
Zobacz też:
- Dzień Pierwszy, Dzień Drugi
- Pocztówka z Rajdu
- Baza w Wisłoczku, chatka w Polanach Surowicznych
- Wiosna w Beskidzie
- Pojazdy w Polanach
- Pocztówka do Babadag