Obiecałem lavince zabrać ją w Bieszczady, to pojechaliśmy na rajd. I choć była z nas Ćwiartka Trasy Siarka, to zaczynaliśmy solo i to z grubej rury - od ruin schroniska pod Łopiennikiem.


Bieszczadzka ciuchcia, czyli lavinka wąskotorowa.

A to już niższy wierzchołek Krzemiennej i harcerska kapliczka na nim. Bliżej głównego wierzchołek rozbiliśmy namiot i spędziliśmy pierwszą noc w Bieszczadach.


A jak rano na zejściu odsłonił sie widok i lavinka zobaczyła Smerek, by po chwili dowiedzieć się że tam ma dziś wejść... to wyglądała tak:

Ale udało się, weszliśmy na Smerek, a potem przeszliśmy Połoninę Wetlińską.


Tuż przed celem, czyli Chatką Puchatka, lavinka z radości zatańczyła Taniec Pijanego Niedźwiedzia.

Już pod schroniskiem - jeden z elementów wyposażenia, czyli bieszczadzka, samodzielna, mobilna pułapka na myszy.

Na dobranoc zachód Słońca.

A na dzień dobry wschód Słońca - mniej więcej w środku kadru.


To zdjęcie jest po to, aby udowodnić, że dbaliśmy o higienę.

A to, że się dobrze i regularnie odżywialiśmy.

Ekspedycja do wnętrza ziemi w okolicach Nasicznego.


I nocleg na polanach pod Dwernikiem Kamieniem... w zasadzie tu mieliśmy się spotkac z trasą Siarka i Agi, ale utknęli w totalnie zrytych drogach i spotkaliśmy się dopiero następnego dnia.

Oni tymczasem nocowali pod koparką.
A wracając do nas - poranek na Dwerniku Kamieniu.

Po dołączeniu do trasy, dotarliśmy na skraj Rzplitej, gdzie z trzech stron była Ukraina oddzielona Sanem... czyli do Dydiówki.


Wspólnie ruszyliśmy przez Beniową (oto cmentarz)

Sianki (oto grób hrabiny)

Upadłymi szlakami turystycznymi

Na sam południowo-wschodni skraj Polski - do źródeł Sanu... ale nie tych prawdziwych, tylko tych oficjalnych z mini-obeliskiem.

A tymczasem z Sianek na przełęcz Użocką jechał ukraiński pociąg.

Gdyby nie pomoc UE, nie wiem co byśmy jedli i pili w PTSMie w Lutowiskach.

Cerkiew w Lutowiskach... miniaturyzacja, że Japończycy by się nie powstydzili. Budowla do pasa mi nie sięga!

To był dzień spotkań. Tego dnia, a była to sobota, wszystkie trasy rajdowe zdążały do Skorodnego, toteż co chwila wpadaliśmy na jakąś trasę, albo na osoby co się od jakiejś trasy odłączyły. Poniżej Ala&Ola z trasa.

My tymczasem myk na Otryt, by zidentyfikować naboje na Trohańcu (madziarskie z 1914)

I założyć tam skrzynkę.

Po drodze można było skorzystać ze sławojki przy Chacie Socjologa.

A na koniec ześrodkowanie rajdu. Jako że odbywał się pon pod hasłem "Rajd Myslicieli", były wyznaczone miejsca, gdzie można się było w spokoju zadumać.

Tradycyjne, jebutne ognisko ześrodkowaniowe.

I równie tradycyjny poranny czołg.

A na zakończenie relacji - brygadier lavinka.

Jeśli chcecie, żebym jakieś tematy poruszone na zdjęciach powyżej rozwinął, to piszcie w komentarzach. Jeśli mam dodatkowe zdjęcia, to zrobię z nich osobny wpis na blogu.
A póki co, możecie sobie posłuchać Hymnu Bieszczadzkiej Brygady Remontowej.
No i co to za naboje?
OdpowiedzUsuń