Ile tych jaj było? Nie pamiętam... może tuzin, może ćwierć kopy. Za to kopa miała 672 metry wysokości, niby niewysoka ale z każdej strony jest dosyć ostre podejście. Jaj udało się wnieść w całości, żadna skorupka nie pękła.
Śniadanie było wypaśne - jajecznica, sałatka, kanapki, a do tego kawa. A do tego w pięknych okolicznościach przyrody.
Do towarzystwa mieliśmy reper, a wokół niego krąg megalityczny.
Ach, byłbym zapomniał... zanim zaczęliśmy podejście na Kopę, część jaj zużyliśmy na pożegnalny kogiel mogiel, który spożyliśmy tuż przed tym jak jedna koleżanka od nas odłączyła tego dnia.
Koleżanka zapewne odłączyła po skonsumowaniu "wypaśnego śniadania w pięknych okolicznościach przyrody" ;)
OdpowiedzUsuńAleż nie, po koglu-moglu, wbrew kolejności zdjęć on był dzień wcześniej, a śniadanie dopiero następnego dnia rano :-)
Usuńpomidory też się nie zgniotły.
OdpowiedzUsuńto jest jajecznica co tak zielenieje w tym garnku?
Pomidory... a nie wiem :-) Nawet jak się trochę zgniotły, to nie przeszkadzało przerobieniu ich na sałatkę.
UsuńJajecznica doprawiona ziołami
o, a jakimi?
UsuńA żebym to ja pamiętał ;-P wsypaliśmy, co tam w plecakach nosiliśmy, pewnie i tak wyszły z tego zioła prowansalskie ;-)
UsuńŚniadanie wygląda przesmacznie. Ale spać tak na czubku? A jakby któś miał horrory nocne i rzucał się po namiocie?
OdpowiedzUsuńNamiot dobrze przypięty do podłoża, a i zamknięty szczelnie, co by insekty tudzież inne gady nie nalazły
UsuńSłowo odłączyła skojarzyło mi się z odeszła, odeszła z kopnięciem w kalendarz i w ten sposób zadumałam się nad kanapką z igliwiem oraz tajemniczym koglem moglem ;)
OdpowiedzUsuńDodam, że to nutella z igliwiem :-)
Usuń