Jako że Krosno lansuje się ostatnio jako Miasto Szkła, postawiło między innymi szklane rzeźby. Postanowiliśmy więc je obejrzeć. Pierwsza próba była na dworcu, gdy mieliśmy trochę czasu podczas przesiadki... szukaliśmy, szukaliśmy, ale rzeźby nie znaleźliśmy.
Potem wracajać znów wylądowaliśmy w Krośnie, ale trochę na opłotkach. Objrzeliśmy kilka ciekawych rzeźb (o nich w następnym wpisie), po czym kierując się w kierunku centrum trafiliśmy na takie coś...
Gdyby nie tabliczka, mielibyśmy wątpliwości, czy to aby na pewno rzeźba... ale tak, to jest jedna rzeźb i nazywa się Szklana rzeka. Zastanawialiśmy się, że może jakiś samochód w to wjechał, dlatego jest przekrzywiona, a część szklana stłuczona...
Wątpliwości rozwiała kolejna rzeźba - taka sama! A zatem tak właśnie miała ona wyglądać - tylko co to za szkło tam się walało? I co to w ogóle jest? Skoro rzeka, to może jest to tyczka flisacka? Tylko co to ma wspólnego ze szkłem? Spławiano je do Warszawy i Gdańska na tratwach flisackich?
Kolejne dwie rzeźby wyglądały nieco inaczej - miały szklane bryłki na dole.
A taką tyczkę, malowniczo wbitą w klomb o mały włos byśmy ominęli... no bo ile można oglądać rur wystających z ziemi? A to była jedyna, która miała zachowaną szklaną taflę (nocą ponoć podświetlaną).
W końcu trafiliśmy ponownie na dworzec i co się okazało? Rzeźba tam była w postaci tej tyczki, ale początkowo ją przegapiliśmy szukając szklanej rzeźby, a nie metalowej rury.
Na koniec kilka słów wyjaśnień, po tym jhak mieliśmy chwilę by wczytać się w tekst na tabliczce. Otóż t żadna tyczka flisacka, tylko piszczel hutniczy, czyli taka rura (a jednak!) służąca do dmuchania szkła. Też możecie sobie poczytać - powiększenie po kliknięciu w poniższy obrazek.
Oprócz tych piszczeli, są też inne rzeźby, w tym trzy naprawdę warte obejrzenia, ale są one dalej od centrum... szkoda tylko że w rejonie starówki i najbardziej turystycznie uczęszczanych miejsc są akurat te rury. Szkoda też, że tych rur postawiono tyle, jedna by jakoś przeszła, mogli na serię rzeźb wybrać ciekawszy projekt (ale ten pewnie był najtańszy).
Kiedyś u mojej cioci zbiła się szyba. Mogła odnieść do Zachęty a ona, głupia, wezwała szklarza i wstawili nową. Bez sensu.
OdpowiedzUsuńChciałam poprawić, że za pierwszym razem na dworcu to Ty szukałeś, ja byłam chora lokomocyjnie i nie w głowie mi były jakieś sztuki. Za drugim szukaliśmy oboje, ale było łatwiej, bo wiedzieliśmy czego ;)
OdpowiedzUsuńToMi przypomina, jak w mieście Uć gościła wiele lat temu "Konstrukcja w Procesie" i jak po niej zostały zerdzewiałe metalowe schódki donikąd oraz kilka rur położonych na sobie w sposób prostopadły. Do czasu, aż z pasażu nie sprzątnęli ich zbieracze złomu. Potem się odnalazły pocięte w skupie i zrobiła się chryja. A to się nie ma co denerwować, bo mamy społeczeństwo w większości złożone z ostrygojadów, a nie koneserów takich 'perełek' ;)
OdpowiedzUsuńOoo tak, pamiętam.
OdpowiedzUsuń