poniedziałek, 20 grudnia 2010

Franek Bałwanek asystent Profesora Fluffa

Profesor Flüff w kolejną podróż wysłał swojego asystenta, by zbierał materiały do kolejnej Akcji GTWb: Przycupnięte na uboczu. Bałwanek tuptał po Wrocławiu i rozglądał się na boki.

I co? I Bałwankowi udało się znaleźć kilka dobrze zakamuflowanych i przycupniętych w różnych szczelinach skrzynek. Jedna z bardzo ładnym logbookiem.







Po wpisaniu się Bałwanek ruszył dalej i  napotkał na przycupnięte gdzieś między wyspami targowisko kłódek. Zgodnie z miejscową tradycją kłódki sa imienne - możesz kupić taką kłódkę jedynie jeśli jest na niej Twoje imię. A że kłódek jest dużo, to każdy znajdzie coś dla siebie.







Gdy już Bałwanek znalazł kłódkę dla siebie, ruszył dalej rozglądając się ciągle na boki... nagle zobaczył, że w cieniach w zaułkach coś się rusza... jakieś kurduple.







Rowery też miały gdzie przycupnąć... ale że Bałwanek był pieszo, to nie skorzystał ze stojaków rowerowych.





Uważaj na chmury, głowa do góry i patrz na Pałac Kultury... eee, to raczej jakieś gołębie przycupnięte na grzędzie. Albo inne jastrzębie.


piątek, 10 grudnia 2010

Profesor Flüff na Polanie Ognia i Wody

Profesor Flüff tym razem szuka skrzynki Polana Ognia i Wody.



Trochę umorusany i zmęczony, ale szczęśliwy profesor w skrzynce



A na koniec jeszcze fotka pamiątkowa z profesorwm... który zdążył się otrzepać i przebrać w czystą czapkę.

niedziela, 5 grudnia 2010

Profesor Flüff ratuje skrzynkę

Skrzynka Krzyż na Krzyżówce od wiosny była w drzewie oznaczonym przez leśników zielonym maźnięciem... inne drzewa były maźnięte na pomarańczowo, więc mieliśmy nadzieję, że zielone maźnięcie oznacza że drzewo zostanie oszczędzone jako stare, nasienne, ale może oznacza że ścięte zostanie tyle że do niczego się nie nadaje bo jest przepróchniałe.

Ale minęła wiosna, minęło lato a ścinka nie ruszyła. Jak byliśmy w okolicach to sprawdzaliśmy co się dzieje i nic się nie działo. Minęła jesień i przyszła zima. Przybył też Profesor Flüff z wizytą kurtuazyjną.



O, to tu!



No i gdzie to jest?



Tadaaam!!!


Skrzynka nie wróciła jednak na miejsce, tylko została ewakuowana i będzie zimowała w domu... może do wiosny skończą ścinkę i może pniak przetrwa.



poniedziałek, 29 listopada 2010

Profesora Flüffa wykłady o geocachingu

W pewnej skrzynce w Bliskim Kampinosie spotkaliśmy Profesora Flüffa - wybitnego znawcę geocachingu, który ma wiele osiągnięć i zasług w tej dziedzinie, wystarczy tylko wspomnieć że sformułował on Ogólną Teorię Geocachingu i założył Kategrę Geocache'ologii na UW. Profesor wyruszył z nami w dalszą podróż i umilał czas wykładami popularnonaukowymi z dziedziny geocache'ologii.

Oto daje lavince wykład wstępny, przy skrzynce w którym go znaleźliśmy (OP1B9B
)


Wykład na temat podstaw geocachingu przy skrzynce GCVX0F


Profesor Flüff pokazuje jak się chowa skrzynkę OP28F3



Profesor Flüff daje wykład o skrzynce OP1E4C i fantach



Profesor Flüff na innym przykładzie pokazuje jak schować skrzynkę OP28F4


Krótki wykład na temat znajdowania skrzynki OP00FA

czwartek, 25 listopada 2010

Bliskie spotkania w Forcie Mokotów

Ot taka mała retro imprezka... jakby przynieść współczesne flaszki, to można by imprezę w klimatach Wczoraj i dziś zrobić. A jako gość specjalny jest skrzyneczka.



lavinka zachowuje się jak słoń w składzie tanich win

A wokół cegły, krzaki... fortyfikacje.





środa, 10 listopada 2010

Im caching in the rain...

Sobotnia pogoda była pod zdechłym Azorkiem. Cały dzień padało, mżyło, siąpiło, lało... deszcz można było odmieniać tego dnia przez przypadki, osoby, czasy i diabli  wiedzą co jeszcze. Na rower się w związku z tym nie wybraliśmy, ale w domu nie usiedzieliśmy, oczywiście że ruszyliśmy z buta na skrzynki.
N Nie dziwi w tych okolicznościach przyrody, że motywem przewodnim była Deszczowa Piosenka... ale trzeba było uważać z jej nuceniem, bo lavinka zaraz zaczynała skakać po kałużach.

Dochodzimy do pierwszej skrzynki, a tu policja... chyba ze dwadzieścia nysek policji przejeżdżało obok nas. Mecz jakiś? Demonstracja? Potem okazało się, że faktycznie mecz. No to przeczekaliśmy, nie będziemy przecież przełazić przez dziurę w płocie przy policji.
A za płotem... o tak wyglądało wpisywanie się do logbooka:


Ciekawie było w pewnym opuszczonym domu. Trzeba było się wspiąć na pierwsze piętro po trzymających się na słowo honoru schodach. Zarzekałem się, że drugi raz tam nie wlezę... ale skrzynki nie znaleźliśmy,  zeszliśmy i wtedy po zdjęciach namierzyłem dokładniej rejon ukrycia. No to znów na górę i przy pomocy kłujki skrzynka namierzona (szukałem dobrze, ale była głęboko schowana).
Ale to nie koniec, skrzynka mi spadła na dół, a zawartość rozsypała się po schodach i pod nimi... no to lavinka podjęła się pozbierania, zlazła ze schodów i wlazła na nie po raz trzeci.


Kolejnym ciekawym miejscem był Fort Piłsudskiego. Dokładnie nie zwiedziliśmy, bo w ten deszcz już nam się trochę nie chciało, trzeba będzie wrócić.


A w Parku Arkadia lavinka żegna się z GeoKretem, tymczasem kaczki i łyski chyba zadowolone z aury.



Potem Królikarnia, skrzynka zginęła, ale trochę poobcowalismy ze Sztuką przez duże "Sy"... no i teraz trochę wyobcowani sie czujemy.



Ale najciekawsze były "Głowy wawelskie". Oto głowa Jarosława Dąbrowskiego:

A to czerep Jana Kochanowskiego:

Kusiło żeby wstąpic, ale byliśmy już tak uszargani, że pewnie by nas wygonili...

Zamiast tego pomenelowaliśmy w metrze (przy okazji przemieszczania sie dalej na południe), mieliśmy i prowiant i kawę z termosu.


A potem dalej w drogę.

Bylismy świadkami jak dzielna koparko-ładowarka przenosi maluszka przez głębokie błoto.

Trochę chyba za bardzo na to południe się zapędziliśmy... przysnęliśmy w metrze, ale kto by sie spodziewał że tak wydłużyli tą linie.

A jak wróciliśmy, to znów nie moglismy się wstrzelić w Warszawę

Dopiero za którymś strzałem trafilismy we właściwy pomnik.

Zdarzało się, że ciężko było się wpisac, bo logbook był kompletnie przemoczony.

"Mokro" było zresztą jednym ze słów przewodnich soboty... to droga do jednej z kolejnych skrzynek.

A czasem strumyk-ścieżka krzyżowała się ze strumykiem właściwym.

A na końcu tej dróżki Madonna Mrówków i donna lavinka

A dalej co? Woda oczywiście, ale nie taka zwykła, tym razem studzienka-źródełko.

A potem zapadła noc i nic nie pamiętam, bo mam kurzą ślepotę...