wtorek, 30 października 2012

Smutny koniec Apaczów

Jest to mało znany epizod w historii walk Białych z Indianami. Otóż wodzowie Apaczów zatwierdzili odważny i nieco szalony plan - postanowili zaatakować Białych w ich kolebce - Europie. Apacze wynajęli piratów, którzy przewieźli najdzielnieszych indiańskich wojowników przez Atlantyk.

Plan może i w założeniu był niezły, ale Apacze nie znali sytuacji geopolitycznej Europy i korpus ekspedycyjny dowodzony przez legendarnego wodza Winnetou, zamiast wylądować w jakiejś Hiszpanii, czy innej Anglii, wpakował się w sam środek Kotła Bałkańskiego i już się z niego nie wydostał.



Miejsce gdzie według miejscowej tradycji poległ Winnetou zostało nazwane od jego imienia. Niedobitki jego armii poszła w rozsypkę i zasymilowały się dodając nieco krwi amerykańskiej do miejscowych ludów.



I tak na przykład Słoweńcy przyznają się do bycia spadkobiercami Apaczów, natomiast Chorwaci twierdzą, że pochodzą od Białych i Czerwonych Chorwatów, czyli de facto od Słowian i Indian. Stąd w herbie Chorwacji biało-czerwona szachownica, natomiast flagi Chorwacji i Słowenii składają się z trzech pasków - białego i czerwonego (o wiadomej symbolice), oraz niebieskiego który symbolizuje Atlantyk, który przebyli Indianie.



I niby na tym można by skończyć tą historię, ale... Apaczów w różnym stopniu wsparły inne plemiona i tak na przykład nnana jest też historia bitnego oddziału Komańczów, który po śmierci Winnetou ruszył na północ i dotarł aż w Karpaty, gdzie wojownicy założyli osadę Komańcza. Tutaj warto zaznaczyć, że czasami Łemków wywodzi się od Białych Chorwatów, to pewnie jakieś przekłamanie i raczej chodzi o Czerwonych Chorwatów, krótko mówiąc - Łemkowie również pochodzą od Indian. I niech dowodem na to będzie zdjęcie Łemka na okładce książki profesora Reinfussa:



Ach, byłbym zapomniał... przecież spotkałem Indian w Bieszczadach! W pasmie granicznym, a konkretnie na przełęczy pod Dziurkowcem. Wędrowało tamtędy dwóch Indian, po indiańsku byli ubrani i uczesani (choć twarze raczej blade mieli), Jako bagaż jeden z nich miał zwinięty w rulon wielki śpiwór, a drugi nie pamiętam. Do tego podowieszany kociołek, blaszany kubek itp. Być może to nie Indianie, tylko Łemkowie, lub Bojkowie kultywujący tradycje swoich dziadów?

Natomiast w Wetlinie na bazie namiotowej, jako namiot bazowy nie służy jakiś tam NS, tylko tipi.


niedziela, 28 października 2012

U Plcha

Do chaty U Plcha 240m

(słow.) plch - (pol.) popielica - (łac.) glis glis





240m dalej







Plcha nie sfociłem, bo dobrze się krył, mimo że nocą nieźle buszował... Chociaż popodwieszałem żarcie na gwoździach, to nocą musiałem wstać żeby lepiej je zabezpieczyć aby plchy się nie dostały. A że nadal nie rezygnowały i spać nie dawały, to się wkurzyłem i żarcie zgarnąłem i w plecaku obok mnie umieściłem. Pomogło.







30m dalej



Co prawda plcha na zdjęciach nie mam, to ma godne zastępstwo (idąc nocą po wodę, trzeba uważać, by w coś nie wdepnąć).



63m dalej... wydawałoby się, że skoro jest tu źródło rzeki Cirochy, to studnicka jest już niepotrzebna, a Słowacy po prostu cenią sobie wygodę (lepiej drałować 30m po wodę, a nie aż 93). Błąd, okazuje się bowiem że źródło może okresami wysychać (teraz było suche jak pieprz), a studzienka nie.



Ach, no i jest tu oczywiście skrzynka! Krótko mówiąc, idealne miejsce noclegowe, wszystko jest w zasięgu 100m.



wtorek, 23 października 2012

Zaparkuj klimatycznie w Rzeszowie

Pamiętacie akcję zaparkuj klimatycznie? Dla pięciu miast zostało przygotowanych po pięć projektów stojaków rowerowych (obejrzeć je można tutaj). Następnie było głosowanie i dla każdego miasta wybrano po trzy projekty (o takie), a stojaki według tych projektów zostały postawione w Rzeszowie, Krakowie, Bytomiu, Sopocie i Wrocławiu. A mapa wszystkich postawionych stojaków i ich zdjęcia dostępne są tutaj.

W Rzeszowie zdecydowanie wygrał stojak w kształcie logo Rzeszowa (wzorowanym na herbie miasta), kolejne to rzeszowski ratusz i piłka siatkowa (ponoć chodzi o rzeszowskich siatkarzy). W głosowaniu odpadła lampa naftowa (widać postać Ignacego Łukasiewicza i podkarpackiego zagłębia naftowego prawie nie istnieje w świadomości mieszkańców Rzeszowa... czy naszego kraju w ogóle).













A na koniec pocztówka z Krakowa ze Smokiem Wawelskim. Od stryjka huanna.

sobota, 20 października 2012

Wolne Bieszczady

Wszystkich dookoła ogarnia mania szybkości?
A ty masz dość ciągłej gonitwy, pośpiechu, presji czasu? I budzika?
Pizdnij wszystko w diabły i jedź w Bieszczady!

Najlepiej luksusową salonką z ekskluzywnym Warsem.



Restauracja "Pod kolejką bieszczadzką" serwuje pod mostem obiady w stylu menelskim. Specjalność zakładu: breja z przypalonej menażki.



"Cafe Feliszówka" zaprasza na leżakowanie w mchu i liściach bukowych. Polecamy kawę z termosu, jest to lokal typu BYON, na miejscu można zaś wypożyczyć epigaz i blaszane naczynia.



Spa Center "Rzeka San" to najdłuższe spa na świecie. Polecamy moczenie nóg, chodzenie po otoczakach, a także wannę do krioterapii.





Skoro jesteśmy w dolinie Sanu, warto zafundować sobie hit tego sezonu - traszkoterapię.



Ach, byłbym zapomniał - koniecznie trzeba też pojechać za południową granicę do wód i na deptaku sączyć świeżą mineralkę z kubka.



*) - BYON - Bring Your Own Noodle

wtorek, 9 października 2012

RoweRes w Rzeszowie



Roweres to rzeszowska firma, obsługująca bezobsługowe stacje rowerowe w Rzeszowie. Rzeszowski system jest drugi pod względem stażu w Polsce, ruszył w 2010 roku (krakowski został uruchomiony dwa lata wcześniej). W mieście jest kilkanaście stacji.





 




Spacerując po Rzeszowie, trafiłem też na zupełnie pustą stację.



Jako ciekawostkę dodam, że RoweRes od tego roku ma koncesję na prowadzenie roweru publicznego w Krakowie (BikeOne miał umowę na 3 lata) ciekawe czy udało się go wreszcie uruchomić na nowo, nie śledziłem wiadomości, ale były z tym problemy.

Strona RoweRes - teraz jest w przebudowie, więc bardziej nie działa niż działa