sobota, 28 lutego 2009

Słupowy parking rowerowy

Jadę, patrzę, a co przy drodze? Upadły słup!

Złamane słupy

Po chwili jednak zorientowałem się co to jest - stojak rowerowy!

Słupy
Słupy

Ale stojaki nie biorą się znikąd, nie są stawiane ot tak w polu. Ten był przy gospodarspie i jest jedynym śladem po zabudowaniach... no dobra, nie jedynym, jest jeszcze dobrze wybetonowana sławojka. Po pozostałych bydynkach zostały tylko fundamenty ukryte w krzakach.

Słupy
Słupy

piątek, 27 lutego 2009

Sucha

Jest sobie stacyjka Sucha Żyrardowska... ale nie ma takiej miejscowości, stacja jest w Jesionce, natomiast Sucha to nazwa rzeczki, Żyrardowska, bo to pierwsza stacja za Żyrardowem. Jest też druga stacja - Jesionka, mimo że stacja leży już we Franciszkowie, albo jakoś tak na granicy.

Sucha Żyrardowska

A oto rzeczka Sucha. Latem rzeczywiście bywa sucha.
kładka
Sucha
Lód
Sucha
Sucha

czwartek, 26 lutego 2009

Najlepiej strzeżony rower w Warszawie

Naliczyłem dziesięć samochodów Straży Miejskiej, które pilnowały roweru.

Smolna
Smolna
Smolna

Cytat z K. Nowaka na dziś. Dziś Sudan.

"Zbudziły mnie psy, które czując we mnie obcego, oszczekiwały wściekle. Świtało, ugotowałem więc herbatę, po czym zabrałem się za smażenie jajecznicy z dwóch jaj zmieszanych z mlekiem, kilkoma łyżkami mąki i oliwy, a nastawiwszy świeżo wydojone owcze mleko, wziąłem się do naprawy roweru. Skorzystał z tego kot i pożywił się dobrze moim omletem, pozostawiając jedynie ostatki na wylizanie."

środa, 25 lutego 2009

Snow White, Snow Bike

Gdyby bajkę o Królewnie pisano w dzisiejszych czasach, z pewnością jeździła by na śnieżnobiałym, lub srebrnolodowym rowerze.

Snow Bike

Kilka zbliżeń na zamarznięty rower.

Snow Bike
Śnieżny Rower
Zamarznięty rower
Snow Bike

Cytat z Kazimierza Nowaka na dziś (z wypady w góry Ruwenzori, zwane też za Ptolemeuszem Górami Księżycowymi):

"O zachodzie słońca stanęliśmy na granicy wiecznych śniegów. Naprzeciw huczał wodospad, odprowadzający wody górskie do jednego z czterech jezior. Rozniecilismy ognisko z krzewów nieśmiertelników, które stanowiły tutaj jedyny opał. Ogień płonął ochoczo, łodygi nieśmiertelników trzaskały wesoło, a jasne płomienie ciepłem swym łagodziły chłód nocy.
Po kolacji począł dąć straszliwy wicher. Drżałem z zimna, jak nigdy jeszcze, ale trapiłem się bardziej o Murzynów, niż o siebie samego, myślałem bowiem, że mi w tej zadymce zamarzną. oni tymczasem okazali się bardziej wytrzymali na zimno niż ja, mieszkaniec północy. Gdy śniezyca ustała, zrobiło się całkiem cicho, tylko spod płachty słychać było chrapanie przytulonych do siebie tragarzy. Ten zdrowy sen był dowodem, że nie zamarzli jeszcze, a więc nie miałem powodu do zmartwienia."

wtorek, 24 lutego 2009

Przytulną kapliczkę świątkowi wynajmę

Ogłoszenie, ogłoszenie, wszystko ładnie pięknie - kapliczka na uboczu, cisza, spokój, akurat dla świątka z wielkiego miasta by odpocząć czas jakiś, ukoić nerwy i z powrotem wrócić na posterunek przy ruchliwej ulicy. Ale na miejscu okazuje się, że wcale tak różowo nie ma... Stąd mała kontrola czy w ogłoszeniach jest prawda i sama prawdę.

Pierwsza kapliczka - mała, drewniana i na kurzej nóżce, kawał w bok od szosy głównej, ba! kawał w bok od szosy bocznej.

Kapliczka
Kapliczka

I byłoby idealnie, gdyby nie hałaśliwa ochrona... uporczywe ujadanie na kilka gardeł z trzech stron świata nawet buddę by wyprowadziło z równowagi.

Psy

Kolejna kapliczka, lokalizacja również na uboczu, na styku granic czterech wsi. Solidna, murowana, z wnekami na trzy strony świata, oraz ogrodzonym ogródkiem.

Kapliczka
Kapliczka

Ochrona dyskretna, nieszczekliwa. A więc spokoju nic nie zakłóca... poza zapachem, bo ktoś zaorał wąski pasek pola tuż przy kaplicy i nawiózł gnojówką.

Kapliczka

A może ukrzyżowanko? Trzeci krzyżyk gratis! Trochę gruntownego samoumartwienia na gruntowej krzyżówce. W cieniu akacji z własnym daszkiem, ogródkiem i kamieniem na którym można zasiąść w pozie filozoficznej, gdy wiszenie na krzyzu znuży.

Miejsce nieco mniej ustronne, ale mimo że czasem jakiś samochód zetnie zakręt, albo ryczący quad omal nie wpadnie do rowu, to ruch jest tu minimalny i dla świątków które nie chcą całkowitej izolacji, a sa przyzwyczajone do znacznie większego natężenia ruchu ulicznego, powinien być akceptowalny.

Krzyż
Krzyż przydrożny
Krzyż

Na koniec kolejny cytat z Nowaka (Kongo Belgijskie, 20. Wspinaczka ku szczytom Ruwenzori):

"Minęliśmy dwa malownicze złomy skalne i wyszliśmy na małą polanę, na której pogańscy górale zbudowali kapliczkę poświęconą złemu duchowi Białej Góry. Pod dachem z trawy ułożono bambusowe rynienki, w które skapywała woda ze strzechy, obok zaś ustawiono prymitywne cymbały, na których należało zagrać złemu duchowi, a także wrzucić pod strzechę kapliczki kilka ziemniaków  trochę kukurydzy, aby wesoło mu było i niegłodno i aby nie potrzebował schodzić do wioski."

poniedziałek, 23 lutego 2009

niedziela, 22 lutego 2009

Mazowieckie Bez-Kresy

Dawno nie było takiej pogody - dużo śniegu, Słońce w błękicie i zero wiatru. I jeszcze do tego weekend. Nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed wyruszeniem na mazowieckie bezkresy.



I mimo, że igiełki mrozu szczypały w policzki, to było całkiem ciepło.



Podczas jednego z postojów (a raczej posiedzeń), zadumawszy się nad tajemnicami Wszechświata, omal nie przegapiłem rowerzysty brnącego przez zaspy. Rowerzysta ten wyglądał niemal jak Kazimierz Nowak brnący przez pustynię... swoją drogą, czytam od kilku dni książkę z listami Nowaka z podróży rowerem przez Afrykę - rewelacja.




Po drodze osobiście spotkałem 10 saren, 6 zajęcy i 1 bażanta.



Ponadto mnóstwo tropów kicającej, uciekającej przede mną fauny.



Awifauny.



Trochę ptaków widziałem też w locie, czy też gołębie w przysiadzie na dachu.



Tymczasem niektórze zwierzaki robiły krecią robotę. Oto kopce świeże i nieświeże.




Cafe pośrodku Niczego.



Brzoza Babel?



Słońcu było gorąco i miało ochotę na lody.



Przeszedł lodowiec i zostawił morenę śnieżną.



Ale też kamienistą... na jednej takiej przysiadłem na rozstajach pod przydrożnym krzyżem.



Pora wracać, a po drodze jeszcze trochę mazowieckich krajobrazów.







Więcej zdjęc w galerii na Picasie.
A na życzenie ikroopki, cytat z Kazimierza Nowaka (Libia, 4. Miesiąc pustynnej włóczęgi):

"Zapasy żywności zakupione w sklepie wojskowym fortu Gadames były skromne, nie ze względu na cenę, ale ich ciężar. Zakupiłem wszystkiego po trochu: kaszy jęczmiennej, cukru, oliwy, różnych korzeni, cebuli, tytoniu, zapałek i choć ładunek ten łącznie z 32 litrami wody ważył ponad 70 kilogramów, nie przedstawiał się okazale.

Oczywiście już w pierwszym dniu podróży zorientowałem się, że przedsięwzięcie jest o wiele trudniejsze, niż przypuszczałem, zredukowałem więc do połowy dzienne racje. Mimo to po dwóch tygodniach zaczęło być krucho z jedzeniem. Zapasy zmniejszały się zastraszająco, w paczce papierosów świeciło dno. Na domiar złego pustynia zgotowała mi nową okrutną niespodziankę - oto duży odcinek drogi był jakby cmentarzyskiem, na którym widziało się rozrzucone kości ludzi i zwierząt. Grozę tego widoku potęgowały ponure kruki pustynne, nieodłączni towarzysze biesiad hie i ogromnych czarnych mrówek."