czwartek, 27 lutego 2014

Duży Kościół w Skarżysku



Kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa w Skarżysku-Kamiennej został częściowo ukończony w 1923, częściowo bo budowę wież zakończono dopiero w 1926... jednak kamień węgielny poświęcono już w 1906 roku. A tutaj notka jaką znalazłem w Kurjerze Warszawskim (12 kwietnia 1915) z rubryki Ofiary:



Wybudowany zotał według projektu Józefa Piusa Dziekońskiego... tego samego, który zaprojektował kościół w Żyrardowie. Są między tymi kościołami Dziekońskiego różnice, które jednak okazują się w ostatecznym rozrachunku podobieństwami. Trochę kręcę? No dobra, przejdźmy zatem do konkretów

- kościół skarżyski jest mniejszy od żyrardowskiego, mimo to jest zapewne największym kościołem w Skarżysku i oba te kościoły są nazywane przez lokalsów Dużymi Kościołami.
- kościół skarżyski jest kamienny, a żyrardowski ceglany... takie są też osiedla robotnicze w obu miastach, w Żytrardowie ceglane, a w Skarżysku Kamiennej taka Kolonia Robotnicza jest kamienna. Podobnie szkoły, w Żyrku stare szkoły są ceglane, a tutaj szkoła jest kamienna.

Zapodaję jeszcze link do zdjęć archiwalnych na fotopolska (link).







poniedziałek, 24 lutego 2014

Totem

W parku nad morzem w Bergen stoi sobie indiański totem... ki diabeł? Okazuje się, że jest to dar miasta partnerskiego (Seattle) z okazji 900-lecia powstania Bergen. Wykonał go niejaki Duane Pasco, artyska wykonujący prace nawiązujące do sztuki indiańskiej, tutaj jest jego strona.













czwartek, 20 lutego 2014

Nagła zmiana

Jakieś sto lat temu (+/-rok) była wojna... a wojna, jak to wojna, wiąże się z róznymi, często nieoczekiwanymi zmianami.

Ot na przykład w takiej Francji, idzie człowiek spać przy ulicy Berlińskiej, a budzi się przy Liègeańskiej... przynajmniej wiadomo gdzie to, bo dopiero co w gazetach było jak to Belgowie bronią twierdzy Liège.  Albo zamiast przy Alei Niemieckiej, nagle człowiek mieszka Jeana Jaurèsa... nawet miesiąc nie minął, jak zginął, jeszcze trochę a nazwy ulic będzie się czytać zamiast gazet, żeby być na bieżąco. (Nowy Kurjer Łódzki, 1914.08.20)



Ale to nic, Rosjanie zmienili nawet nazwę stolicy! Ci to mają rozmach. (Kurjer Warszawski, 1914.09.01)



Ale, ale, ja to właściwie będzie po polsku? Używać transkrypcji, czy przetłumaczyć nazwę?  (Kurjer Warszawski, 1914.10.05) - cały artykuł po kliknięciu w obrazek.



Ale to dopiero początek, potem zadziałał efekt domina (Kurjer Warszawski, 1914.09.15 i 1914.10.08)





Degermanizacja... eee przepraszam... odniemczenie dotarło także do Warszawy, tylko co by tu odniemczyć? (Kurjer Warszawski, 1915.01.14)



A o miniaturyzacji kajze... warszawianek było w poprzedniej notce (link).

poniedziałek, 17 lutego 2014

Miniaturyzacja bułek w czasie wojny światowej

Do powiedzenia rośnie jak na drożdżach, należy dodać jeszcze jedno - maleje jak bułka na wojnie (Kurjer Warszawski, 12 grudnia 1914 - polona.pl)



Minęło pół roku z hakiem, bułka nie dosyć że podrożała dwukrotnie, to nadal maleje (Kurjer Warszawski, 8 lipca 1915 - polona.pl)



Onegdaj na blogu było też o miniaturyzacji słodkich bułek w Żyrardowie... oto jagodzianka typowa, a obok miniaturowe jagodzianki i pączki.



Wojny co prawda nie mamy w kraju, ale szukając źródła miniaturyzacji doszedłem do wniosku, że wynika ona z kryzysu. Gdyby była wojna, to słodkie bułki, pączki i ciasta drożdżowe zapewne w ogóle by zniknęły (Kurjer Warszawski, 9 września 1915 - polona.pl).


środa, 12 lutego 2014

Wszystkie bunkry Linii Mołotowa - dzień 3: PO Podbiele



Zieeew, dzień dobry! Pora zacząć kolejny dzień na Linii Mołotowa lavince ciężko się wstawało i marudziła że jest nie wyspana, a to dlatego, że w nocy dobiegały nas z oddali dźwięki dyskoteki, jak już wreszcie hałas ucichł, to o świcie ptaki zaczęły drzeć ryje, a potem zaczął padać deszcz. Na szczęście wkrótce przestał, ale śniadanie znów spożyliśmy w namiocie, bo na zewnątrz wszystko było mokre. Rano już więcej nie pada i po śniadaniu możemy spokojnie się zwinąć i spakować.


                               PO Podbiele 15                                                                                 idziemy dalej 

Drogą u podnóża wydmy ruszamy na wschód... w zasadzie nie tyle jedziemy, co głównie pchamy rowery przez piach. Dwa pierwsze schrony zdobyliśmy jeszcze wczoraj, więc mijamy je, wyjeżdżamy z lasu i zatrzymujemy się przy trzecim, który jest w niewielkim zagajniku wśród pól. Po znalezieniu skrzynki, zostawiamy przy nim rowery i miedzą ruszamy w górę do Szóstki.


PO Podbiele 06, czyli MW 462. 

Tutaj po raz pierwszy dostrzegamy numer i napis "Mienie Wojskowe", jeszcze kilka schronów będzie w te okolicy tak ponumerowanych, a być może kilka przegapiliśmy... początkowo przegapiliśmy przecież numer 463 przy Piętnastce i zauważyliśmy go dopiero po powrocie do rowerów.


Zby. 05 (64 PO 19) 

Podjeżdżamy w pobliże kolejnego, małego ale malowniczo położonego schronu - te schrony na wzgórzach wśród pól w ogóle są dosyć malownicze, zwłaszcza teraz w porze wegetacji... co prawda trzeba się naobchodzić miedzami, ale jest za to bardzo ładnie. Rowery zostawiamy na dróżce polnej w pobliżu, pilnują ich bociany za niewielką opłatą (po żabie dla każdego), a my myk miedzą po skrzynkę.


PO Podbiele 14 

Jedziemy dalej i powtarzamy manewr z poprzedniego bunkra - podjazd w pobliże dokąd się da, rowery zostawiamy na dróżce i sok w bok przez trawy po skrzynkę. Niestety zaczęło siąpić, a nim się wpisaliśmy i odłożyliśmy skrzynkę, rozpadało się na dobre. No to my szybko do schronu schronić się przed deszczem i zdążyliśmy nim przeszedł w totalną ulewę. Postanowiliśmy przeczekać tutaj ten deszcz, tylko niestety wszystko zostało z rowerami na dróżce... pożyczyłem więc od lavinki kurtkę i dodatkowo chroniąc się parasolem pobiegłem, by wyciągnąć z sakw jedzenie, termos, moją kurtkę i jeszcze jakieś polary. No, teraz możemy przeczekiwać deszcz przy drugim śniadaniu! Gdy już największa zlewa poszła dalej a nam zaczęło się nudzić, zdecydowaliśmy się jechać dalej, zwłaszcza że deszczyk już był taki ledwie kosmetyczny kapuśniaczek.


A361 PO-Podbiele 64 

Dotarliśmy do kolejnego bunkra, i tym razem nie zostawialiśmy rowerów nigdzie po drodze, by w razie pogorszenia pogody mieć wszystko pod ręką. Tutaj skrzynka jest na poziomie... -2, znaczy w szambie pod latrynami. Dobrze, że dawno nikt z nich nie korzystał. Początkowo myślałem, że nie dam rady zejść na dół, bo żadnych chwytów nie ma... ale okazało się że stoją nad niewłaściwą dziurą. We właściwej i chwyty były i taboret na dnie. A na dachu ładnie kwitną na żółto rochodniki.

Kolejne pięć bunkrów postanowiliśmy dla odmiany zdobyć z buta, bo analiza map i satelity wykazała, że rowerami strasznie się nakombinujemy, a są one całkiem blisko jeden od drugiego. Rowery skitraliśmy w bunkrze, spięliśmy zapięciami i w drogę.


PO Podbiele 13 

Po drodze przez wysokie trawy szybko przemoczyliśmy spodnie powyżej kolan, ale Trzynastkę zdobyliśmy z marszu. Ten schron był oznaczony jakoś inaczej numerkiem niż poprzednie.


                                    PO Podbiele 09                                                                PO Podbiele 02 

Z Dziewiątką byłoby zamieszanie, gdyby nie to że wcześniej czytaliśmy logi... a wynikało z nich, że albo są tam dwie skrzynki, jedna na dole a druga na górze, albo że już tylko jedna, bo tej na górze już nie ma. albo diabli wiedzą co. Za to kolejne kolejne ekipy sporo czasu szukają kierując się niewłaściwymi wskazówkami. Generalnie pomieszanie z poplątaniem. My spisaliśmy z logów różne opcje i udało się skrzynkę w środku, ale kontrolnie otwór na dachu też przeszukaliśmy... pusto.

W domu na spokojnie zrekonstruowaliśmy stan faktyczny. Opis kieruje na poziom +1 (dach), bo tam była pierwotnie skrzynka, ale już podczas pierwszego znalezienia została uszkodzona przy wydobywania spod lodu i została reaktywowana w środku schronu na poziomie -1 (tam nie szukaliśmy). Kolejna ekipa nie znalazła na dachu i zreaktywowała również w środku bunkra, ale na poziomie 0 (w rurze i właśnie tę skrzynkę znaleźliśmy). Przez jakiś czas były dwie skrzynki, a teraz... trudno powiedzieć, bo z logów wynika że ta z -1 mogła zginąć.

Z Dwójką natomiast szybko poszło... jak już się udało przebić przez totalnie zakrzaczone wejście do środka. Ale i tak mieliśmy nieco łatwiej, bo ekipa białostocka trochę wykarczowała dwa dni wcześniej.


PO Podbiele 01 

Przy Jedynce wyszło słońce... a poza tym to Jedynka, więc trzeba to jakoś uczcić! Zatem rozłożyliśmy się na dachu i trochę poleniuchowaliśmy, przy okazji susząc przemoczone fragmenty garderoby na słońcu.


PO Podbiele 08                                                                          A361 PO-Podbiele 64                              

Powoli już wracamy z pętli... powoli, bo ostatniej skrzynki się naszukałem jak głupi. Skrzynka zakopana w rogu na poziomie -1, więc niby nic trudnego. Obejrzałem wszystkie rogi i nic. No to do roboty z łopatką, kopię w jednym rogu, drugim... zgadnijcie w którym znalazłem? Oczywiście że w ostatnim, a tych rogów trochę tam było.

Wracamy do rowerów i zastanawiamy się nad dalszymi planami, bo tutaj zostały nam już tylko dwie skrzynki do zdobycia. W zasadzie mieliśmy jeszcze zaplanowane ewentualne wizyty w PO Głębocz (cztery skrzynki) i PO Skłody (jedna skrzynka, STF po 2,5 roku). W tym momencie wiemy, że czasu starczy tylko na jeden dodatkowy Punkt Oporu, tylko który? Jadąc na Głębocz musielibiśmy się sprężać, bo oddalalibyśmy się od stacji kolejowej i jest tam więcej skrzynek do szukania. Skłody są prawie po drodze na stacje, ot mały skok w bok. A do tego pogoda niepewna, my już trzeci dzień keszujemy i jesteśmy już trochę zmęczeni, zwycięża więc lenistwo, wybieramy opcję minimum (PO Skłody)  i robimy sobie trzecie śniadanie na dachu schronu.


EM-86 PO Podbiele 

Przedostatnia skrzynka to mikrus skitrany pod zachowanym pancerzem stanowiska DOT-4. Wpisujemy się korzystając z pancerza jak ze stolika, tylko musimy pilnować by skrzynka, albo logbook nam nie spadły, bo pod pancerzem jest dziura na poziom -1. Skrzynkę odkładamy... ale w dziurę spada nam pieczątka, a echo tylko odpowiada mać, mać, mać. No tak, tutaj jeden z nielicznych dwupoziomowych schronów, gdzie nie trzeba było złazić na dolną kondygnację, ale i tak skończyło się tym, że musiałem tam zleźć. Początkowo bałem się, że w gruzie zalegającym na dole nie znajdę pieczątki, ale w końcu udało się ją namierzyć... dobrze że nie wpadła przez dziurę jeszcze niżej.


PO Podbiele 07 

No i w końcu ostatnia skrzynka i ostatni schron... którego nie zauważyłem, mimo iż był widoczny jak na dłoni. Podchodzimy na odległość kilku metrów i mówię::

- Jeszcze trzeba tu bunkier znaleźć.
lavinka patrz na mnie, potem na bunkier, potem znów na mnie i znów na bunkier.
- To tu są dwa bunkry?
- Jakie dwa.
- No ten - pokazuje palcem - i ten, który chcesz jeszcze znaleźć.
Taaa, co ślepemu po oczach i okularach, skoro i tak nie potrafi ich używać. Niech będzie, że to przez zmęczenie. Przy schronie jest żwirownia, a tam żółta koparka (na pewno jakiś sowiecki agent).


czarne chmury zbierają się na Kwaterą Główną Mołotowa, jego limuzyna stoi w garażu, a my jedziemy dalej

Udało się - Punkt Oporu Podbiele zdobyty, odwiedziliśmy nawet Kwaterę Główną Mołotowa (jak widać na zdjęciu, czarne chmury się nad nią zbierają), zajrzeliśmy też do super tajnego garażu, gdzie stała zaparkowana limuzyna Mołotowa. Ale to nie koniec, misja nie została zakończona, jedziemy dalej!

Zobacz też:
- dzień 1: PO Prosienica
- dzień 2: PO Prosienica
- dzień 2: PO Podbiele
- wszystkie zdjęcia na Picasie