piątek, 15 października 2010

Underground z łopatką w herbie

czyli Modling caching... rowerowy, geocache'owy wypad do Twierdzy Modlin.

Ostatnio byliśmy tu wiosną, znaleźliśmy sporo skrzynek, kilka założyliśmy i stwierdziliśmy że wrócimy tu jesienią zrobić dożynki i znaleźć pozostałe kilka skrzynek, oraz założyć jeszcze kilka... bo naszym zdaniem potencjał twierdzy był niewykorzystany. W międzyczasie jednak w geocaching zaczęła się bawić miejscowa ekipa i skrzynek przybyło na tyle, że nie dało rady ich wszystkich znaleźć w jeden dzień.

Do Modlina wybrały się z nami GeoKrety, które tam zostały porozrzucane po skrzynkach:



Towarzyszyły nam także Geocoiny i Travel Bugi, ale te wróciły z nami, bo pewnie by długo w tym Modlinie leżały.



Skrzynkowanie po twierdzy zaczęliśmy nad Wisłą, min. na trasie była jedna skrzynka która miała kilka nieznalezień, potem jedno zespołowe znalezienie i znowu jakies nieznalezienia. No cóż, współrzędne trochę za bardzo znosiło w Wisłę, miejsce ukrycia zaś zakrzaczone maksymalnie, błoto i trudno znaleźć właściwy kawałek muru... ale w końcu udało się dopasować zdjęcie do rzeczywistości. Szukam, kopię i nic. Skrzynka zniknęła? Nie, walała się luzem obok i prawie na niej stałem.

Gdy wychodziliśmy lavinka wpadła w błoto tak skutecznie, że but został w błocku. A nie było to zwykłe błoto, tylko takie zatęchło-szlamiaste, błe. Od tej pory lavinka, a właściwie jej but roztaczał niepowtarzalną, nadrzeczną aurę.

A skrzynka? Musiała się znaleźć w czasie powodzi pod wodą i zmieniła się w akwarium. Zniszczone rzeczy musieliśmy wywalić, logbook lavinka zabrała do suszenia, a umieścilismy zapasowy, resztę podsuszyliśmy, wytarliśmy i zakopaliśmy skrzynkę z powrotem.



A oto filmik:


Potem po drodze był FTF (First To Find, czyli Piersi Przy Skrzynce). Skrzynka została założona w Zbiorniku na Ropę. Skrzynka znaleziona, certyfikat FTF zgarnięty... a ja po wszystkim śmierdziałem jak szyb naftowy, to i tak lepiej niż ten nieszczęsny but lavinki.





A potem... pierwsze podziemia, na początek lajcik i tunele krótkie.



W międzyczasie gdy grzebaliśmy w skrzynce, minęła nas nagle grupa rowerzystów.



A po drodze inne skrzynki, ciekawe owszem, ale nie sposób o wszystkich napisać, bo było ich aż osiemnaście plus dwie których nam się znaleźć nie udało. No i oczywiście po drodze nieoskrzynkowane fragmenty twierdzy, takie jak ten.



Jednym z punktów programu było zdobywanie mojej skrzynki "Tunele pod Bramą Dąbrowskiego". Poprzednio tylko ja wchodziłem do tuneli zasadzając skrzynkę, teraz przeciągnąłem przez nie lavinkę, która czołgając się przez nie rzucała groźbami "Meteor, ja Cię zabiję za te tunele!!!". Skrzynka w momencie zasadzania była najbardziej ekstremalną skrzynką w Modlinie, teraz chłopaki nieco podnieśli poprzeczkę, ale mam nadzieję że mam w to swój wkład, skoro uczyli się geocachingu na tej min. skrzynce.









Czy ktoś mnie stąd wyciągnie???



Kościotrupek, którego przywiozła lavinka, a w tle filary mostu.



Kolejna perełka na trasie to tuba wentylacyjna. Kilka dni wcześniej ekipie która podejmowała skrzynkę, wpadła ona do środka... na szczęście założyciel ruszył z akcją ratunkową, wydobył skrzynkę i umiescił ja niego głębiej. Tak więc ja miałem trudniejsze zadanie niż poprzednicy.

Próbowałem się tam wspiąć i coś wymacać - bez skutku. Podsadziłem lavinkę - też nic. W końcu wtargałem na górkę rower i po nim wlazłem, a lavinka która rower trzymała dostała kilka razy z buta ode mnie gdy się wtarabaniałem na górę. Dzielna dziewczyna, nie puściła roweru.



Jest!





A to gdzieś w pobliżu innej skrzynki.



Skład Nafty i Smarów - trochę naftą sztyniło, ale gdy wszedłem do środka roztaczając wokół siebie intensywny zapach ropy, zapachy pochowały się po kątach, a gdy dotarła lavinka z butem o zapachu błoto-smaru, miejscowe zapaszki rozbiegły się z piskiem po okolicy.





Kolejna skrzynka i kolejna dziura.





Barek był dobrze zaopatrzony



A potem skrzynka którą jedna, a może nawet kilka ekip sobie odpuściło (fakt że było mokro i slisko)... ja byłem na tyle głupi by jednak ją zdobyć. Znów tunele, ale tym razem trzeba było wejść do nich z góry przez dziurę, dlatego lavinka została na górze pilnować tunelów, bo skoro konstrukcja jest naruszona, istnieje wyższe ryzyko że się to zawali i zasypie dziurę, a wtedy ktoś musi wezwać pomoc.



A pod ziemią... istny labirynt, te strzałki nie były tam bez powodu.





A w skrzynce czekał na mnie tajny agent, mam go przerzucić w Bieszczady.



Pod koniec jeszcze jedna skrzynka tunelowa - łatwiejsza i starsza. A w okolicy się dzieje...



Tunel, większy niż poprzednie.



Którego atrakcją są nietoperki. Kilka siedziało na ścianach, ale większość siedziała i popiskiwała w szybie wentylacyjnym, pod którym była kupa guana.





Przeglądanie logów



I na koniec szybka akcja - mieliśmy godzine do pociągu, postanowiliśmy dać sobie pół godziny na znalezienie pobliskiej skrzynki (też dziura w ziemi). Poszło na tyle sprawnie, że po pół godzinie nie tylko skrzynka została znaleziona, ale nawet zdążyliśmy dojechać do stacji.



A oto GeoKrety z Modlina, jadące już na następną wycieczkę do Nasielska (o czym być może w następnym odcinku).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz