wtorek, 5 lipca 2011

Czarnohora, czyli Góry Mgliste cz. 3 i 4

Jeziorko okazało się niepotrzebne, całą noc dowożono nam wodę i rano w zasadzie nie trzeba było wychodzić z namiotu by zażyć kąpieli, a i droga w dół była regularnym spływem... gospodarze tutaj nawalili i kajaków, ani pontonów nie dostarczyli nam na czas.



Tofik! Nie wydurniaj się, normalnie idź!



Kolejna faza sauny - suszenie. Najpierw skorzystaliśmy z tego że na pół godziny wyszło Słońce i zrobiliśmy pełnowymiarową rozwałkę. Nasz tank rozstawiliśmy, tak więc gdyby jakaś chmura naszła znienacka, byśmy mogli się wszyscy do naszej dwójki awaryjnie wpakować. Co prawda chmura faktycznie naszła, ale nie znienacka, więc zdążyliśmy się zwinąć.



Sushi po karpacku





Ostatni etap wyjazdu, to oczywiście powrót do domu. Bardzo ważną decyzją jest wybór transportu... Ten nie chciał nas zawieźć ze względu na zły stan techniczny, a i my nie nalegaliśmy mając w pamięci złe doświadczenia z busem.



Może by takim na sygnale?



Z transportu lotniczego dostępne były tylko bociany. Lądowisko-legowisko miały na szczycie wieżyczki ciśnień, ale to jednak za miały udźwig.



Obiecująca była opcja rowerowa (dofinansowanie z Jewropiejskowo Sajuzu), ale za dużo szlaków było do wyborów... byłoby łatwiej, gdybym nie był daltonistą.





Ostatecznie obejrzawszy dokładnie infrastrukturę i tabor, zdecydowaliśmy się na podróż koleją.





Jechaliśmy Warsem samoobsługowym.



Na dobry koniec wycieczki tradycyjnie spożyłem soliankę (w knajpie przy dworcu w Stanisławowie) i z powrotem do domu... Po drodze jakieś 4 godziny z hakiem na granicy, bo nasi skrupulatnie trzepali kolejne autokary, a w autobusie przed nami trasa Pingwina, który był w Gorganach. Chyba ręczne grzebanie w ich brudnych skarpetkach dało celnikom w kość, bo nas już tylko prześwietlili.

A tak na marginesie - ciemne piwo "Biała noc", to dla mnie lekka perwersja.


Pozostałe części relacji:
- cz. 1
- cz. 2

Dodatkowe fotki:
- To Mi'ego (stąd większość zdjęć)
- Bartka (stąd sobie fotkę w tanku pożyczyłem)
- Ani
- Moniki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz