Druga wycieczka w
Beskid Śląski. W niedzielę (17.02.2008) nigdzie nie jechaliśmy, tylko
prosto z Lipowca ruszyliśmy w góry, przez Żar, Lipowski Groń (a raczej
ich stokami) na Równicę. Tam było sporo ludzi, bo pod nią są knajpy,
parkingi, ale jak już się przez to przebiliśmy, to zrobiło się pustawo i
spokojnie przez Orłową dotarliśmy na pierwszy z Trzech Kopców.
Mieliśmy schodzić do centrum Wisły, ale Marta stwierdziła, że bliżej jej będzie podjechać do Dobki (Wisła Doba? Ustroń Dobka? A HGW, niech będzie po prostu Dobka).
Mieliśmy schodzić do centrum Wisły, ale Marta stwierdziła, że bliżej jej będzie podjechać do Dobki (Wisła Doba? Ustroń Dobka? A HGW, niech będzie po prostu Dobka).
Na Równicy
Wielka i Mała Czantoria, oraz kolejna knajpa budowana jeszcze wyżej... niedługo na samej Równicy też będzie knajpa.
Herbatka i jabłecznik tuż przed Orłową.
Trzy Kopce, czyli cel naszej wycieczki - schowaliśmy się w krzakach na herbatkę, bo trochę piździło.
Trzy
szyszunie (modrzew!) pod Trzema Kopcami. Dodam jeszcze, że schodząc do
Dobki dokonaliśmy epokowego odkrycia geograficznego, a mianowicie
dotarliśmy do źródeł Wisły.
Podczas wycieczki towarzyszyły nam stada zwierząt:
- kundel w okolicach Orłowej, który nie szczekał, nie gryzł, nie łasił się, tylko biegał i grzebał w śniegu
- czarny pies, biały pies, a oba nadzwyczaj rozszekane,
- natknęliśmy się też na tropy dzikich i z pewnością krwiożerczych bestii.
Drzewa groźnie na nas patrzyły.
Minęliśmy też zagrodę satanistów.
Ale
widoki były ładne, można było się odprężyć, zwłaszcza, że w wielu
miejscach przed groźną przyrodą chroniły nas solidne ogrodzenia i
zasieki.
Zobacz też:
- Pocztówka z Lipowca
- Pocztówka z Beskidu Śląskiego 1
- Więcej zdjęć na Picasie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz