Oto kilka migawek z kończącego się dziś Festiwalu Sztuka Ulicy.
Na samym początku trafiłem na Babcie...
Babcie przebojem opanowały Rynek Nowego Miasta i trudno opisać co się
działo - wlazły na fontannę, na drzewo (po rowerze Włóczykija, znajomego
rowerzysty z Adrenaliny 1000), na balkon bawiąc się w chowanego,
zabierały ludziom piwo, albo buty i wrzucały je w otwarte okna,
opanowały restaurację, ładowały się do samochodów i kazały się
podwieźć...
Jedna z babć porwała komuś rower i wariackim slalomem
pomknęła przez rynek. Chciałem jej zrobić zdjęcie, ale nim zdążyłem, ta
wpadła w nas i wywróciła się! Następnie wkurzona skopała rower na
którym jechała i zaczęła kopać rower lavinki. Trafiła na czuły punkt
lavinki, na nowo nabyty rower, więc lavinka oddała babci z kopa,
oberwała od niej torebką, więc poprawiła z piąchy... a ludzie wokól
pokładali się ze śmiechu. Później inna babcia rozrzucając lód, wrzuciła
kostke lavince za bluzkę.
O, z tą babcią biła się lavinka.
Triskel - to dla odmiany pokaz akrobacji, wykonywanych przez aktorów w niesamowitych kostiumach, przy muzyce celtyckiej.
Zmysły
wędrowały z Placu Zamkowego na Rynek Starego Miasta, przystając by Uszy
mogły zaśpiewać, by zaprezentować... stepujące Gałki Oczne z czkawką!
A na koniec - Karawana jedzie dalej.
Karawana składała się z wielkiego, metalowego, pordzewiałego pojazdu z
masztem, sceną i ciągnącym go metalowym koniem. A na nim dwóch muzyków z
gitarą i skrzypcami, oraz dwoje aktorów.
Według kalendarza środkowogalaktycznego, był 26 dzień czerwca (+/-
tydzień), przez Krakowskie Przedmieście przejeżdżało coraz więcej
rowerzystów i wszyscy zmierzali w tym samym kierunku.
Poczekałem
więc na Lorda Rowera, wdziałem strój służbowy Dartha Bike'a, włączyłem
zasilanie mojego dwukołowca i wiedzeni ciekawością ruszyliśmy za
nimi... nagle wpadliśmy w anomalię w postaci tłumu cyklistów i
pogubiliśmy się.
- Lordzie Rowerze! Gdzie waść się podziewasz?
- Tutaj Darth Bike! Tutaj! Znalazłem Mistrza Rolkę!
- Wnusiu, a co ci na twarzy wyrosło? Poszedłbyś do chirurga plastycznego. Ale po Masie, bo dziś jedziemy pod Centrum Onkologii.
- No to GO!
Zielona fala, zielony przypływ.
- Cholera! zapomniałam zakręcić kranu w domu!
Uwaga! Zbliża się Rebelia.
Jeźdźcy
spod znaku Bike Punk Fest chwilę później dokonali porwania 1/4 Masy.
Podczas gdy Masa jechała prosto, oni skręcili w lewo i przez megafon
ogłaszali, że taki jest właśnie jedynie słuszny kierunek. Wkrótce
pojawił się samotny jeździec w koszulce organizatora Masy i odbył się
pojedynek na megafony!
- Jedziemy prosto!
- Nie słuchajcie go, jedziemy w lewo!
Rebelię
udało się zażegnać, jednak los kilkuset porwanych cyklistów pozostaje
nieznany. Wiadomo tylko, że niektórym udało się uciec i wrócić.
Trzej Jeźdźcy Apokalipsy na ich Elektrycznych Poziomkach (bez Mechanicznej Pomarańczy nie podchodź!).
Ale nie martw się, Aniołki Charliego już przybywają z odsieczą!
Kryzys energetyczny powoduje zastosowanie alternatywnych rodzajów napędu... oto napęd na cztery łapy.
Kryzys czterołapowca - dalej jest wieziony jako szczekający model dzwonka rowerowego.
Tuż
przed Placem Trzech Krzyży, trzech cyklistów miało awarię
klimatyzacji... jednak wykazali doskonały refleks, pozbyli się zbędnych
części odzienia i do samego końca jechali w samych gaciach.
Rowery górą!!!
- No dobra chłopaki koniec zabawy, a teraz do roboty! Wracamy na Gwiazdę Śmierdzi.
Tymczasem niektórzy stali tak z rowerami, do końca świata i o jeden kwadrans dłużej... czyli jeszcze jakieś 18 minut.
Jak
podaje Galaktyczna Agencja Prasowa, w lokalnej anomalii w centrum
Warszawy z przesunięciem na południe, brało udział 1100 cyklistów
(podajemy w systemie binarnym: 10001001100).
Zobacz też materiały zebrane przez ekipę naukowców badających anomalię:
- materiał zdjęciowy
- relacja ze środka anomalii klawiatury Lorda Rowera
- rowerowy pokaz mody na wybiegu na Krakowskim i podczas przejazdu na Warsaw Cycle Chic
Do kompleksu Soboń wędrowałem z Kompleksu Osówka
żółtym szlakiem rowerowym, który biegł trasą dawnej niemieckiej kolejki
wąskotorowej doprowadzającej do sztolni. Było więc dosyć płasko, droga
wiła się naokoło kolejnych grzbietów niemal po poziomnicy (bardzo wygodna,
rekreacyjna trasa, tylko wjechać na zbocze i potem bardzo przyjemnie
się jedzie).
Czasem w bok odchodziły leśne drogi... brukowane! Ech ta niemiecka precyzja.
I
w końcu pojawił się pierwszy obiekt kompleksu. Prawdopodobnie wejście
do sztolni. Zabetonowane, bo kompleks nie jest udostępniony (wejść można
do kompleksów Osówka, Włodarz, Walim-Rzeczka).
A to drugi obiekt (gdzieś po drodze musiałem przegapić trzeci), a właściwie dwa drugie obiekty, bo w lesie stały dwa budynki.
A obok ślady innych robót ziemnych.
Zbliżał
się wieczór, miejsce urocze na uboczu, więc postanowiłem tu zanocować,
przy skałkach nad drugim budynku (czyli w pewnym oddaleniu od drogi - za
dnia nie było mnie widać, ale w nocy z drogi widoczny był trochę blask
ogniska).
Śniadanie, smacznego.
Zobacz też:
-
Kompleks Osówka
-
Kompleks Włodarz
Ścieżka dla rowerów tradycyjnych i monocykli.
Z dedykacją dla Ani.
Przy okazji projektu Parku Kulturowego Twierdza Warszawa - Fort Bema w którym... od lipca bedzie można popływać w fosie na rowerkach wodnych. Dodam, że lavinka też ostatnio o nim pisała. A tutaj jeszcze o rewitalizacji Fortu Sokolnickiego.
Wokół fosy prowadzi nawet ścieżka rowerowa... tyle że nie wokół całego fortu, ale tylko połowy.
Oto jeden z mostków przerzuconych przez fosę, ten akurat nieczynny.
A
tak wygląda fort już za fosą. Ma on obecnie charakter parkowy, są
alejki, ścieżki, latarenki, bardzo przyjemne miejsce do spaceru i
pikniku, a przy okazji można trochę sie poszlajać i powłazić do wnętrza
budynków fortu.
Na jednej z map widziałem, że na terenie fortu jest oznaczona terenowa trasa rowerowa i rzeczywiście jest tam sporo ścieżek po których można przyszaleć.
Kiedyś była tu knajpa (najpewniej w tym budynku), ale się nie utrzymała.
A
wracając do Parku Kulturowego - Fort Bema jest doskonałym przykładem,
że taki fot może być atrakcyjny dla mieszkańców np. jako park.