Był deszczowy poranek.
Niedziela 15 liściopada 2009. Wydawałoby się, że to zwykły dzień, ale w
rzeczywistości był to dzień Złazu! Dzień tropienia Łosia!
Wsiadłem więc na rower, do sakw zapakowałem narzędzia, suchy prowiant, mokre picie i ruszyłem w drogę. Przejeżdżając przez Kaski, przypomniałem sobie, że zapomniałem kasku rowerowego! Szlag, może Hanka nie wywali mnie z trasy za to uchybienie... ale... przecież w informacji o trasie nie było napisane, że należy mieć kask ze sobą... nie, było napisane że należy posiadać kask, a ja kask posiadam. W domu. I tej wersji zamierzałem się trzymać.
Dotarłem do Teresina i tu miałem dylemat gdzie jechać dalej... zwłaszcza że nie chciałem ani przejść, ani wyjść, tylko przejechać.
- Przepraszam, pani też na Złaz?
- Nie, do lasu.
- A to świetnie, to ja za panią. A widziała może pani Łosia?
- Tak, siedzi w knajpie z Rudym Włodkiem, Łysym Zenkiem i Kulawym Edkiem.
I nie wiem, czy bym dotarł na Złaz, ale właśnie nie nadjechał pociąg z Warszawy, a z niego wyładowali się złazowi rowerzyści.
Złaz zaczęliśmy od wyznaczenia Osi Nart.
A potem zagłębiliśmy się w las, bagna, piach... czyli Puszczę Kampinoską.
lavinka: To ruszoffe w środku to ja!
Były przeszkody terenowe, a jakże. Był dziurawy mostek... zaczaiłem się przy nim z aparatem, ale niestety wszyscy bezproblemowo przejechali i nikt nie wpadł do kanałku.
Drogi, dróżki i szlaki często się krzyżowały, a na krzyżówkach stały krzyże... ale nikt jakoś się nie zgubił... nuuudy! Chociaż raz prawie nam się udało, ale niestety wiedziałem gdzie dalej jechać i ogon dołączył do peletonu.
W odróżnieniu od poprzednich lat, nie jechałem z tabliczką autobusu nocnego... tym razem miałem bandytkę z Pięknej Słonecznej Italii.
A co z Łosiem? No właśnie, od kierownictwa Złazu dostaliśmy zadanie wytropienia Łosia i uwiecznienia go na zdjęciu, by potem przesłać je na Konkurs pozłazowy.
Oto zatem wyniki naszych wysiłków i cztery zdjęcia konkursowe:
Kasia była najwytrwalszym tropicielem Łosia, doskonałe maskowanie sprawiło, że mogła podejść do Łosia bez wzbudzania podejrzeń
I udało się! Oto Łoś!
Na koniec okazało się, że to my byliśmy największymi Łosiami w tym lesie!
A to najwięksi łopaciarze i wujek To Mi pośrodku, co klapniętą łopatkę ma.
I to by było na tyle. Na koniec tradycyjnie zdjęcie ogniska, które można sobie ustawić jako tapetę, by w ten sposób zmienić monitor w ciepły kominek. Przyda się na zimne jesienno-zimowe wieczory.
Zobacz też:
- galerię na Picasie
Relacje z poprzednich Złazów:
Zobacz jak było na Złazie w poprzednich latach:
- Kap y Noss Winter Expedition 2008
- Łosie w Kampinosie 2007
- Zjazd Harskiego 2006 także jako VideoTrylogia
Kampinoskie tematy:
- Na tropach Łosia 2
- Kanał Łasica
- Puszcza by night
- Kampinos by night
- Geometryczne Centrum Puszczy Kampinoskiej
- Kolory szlaków w Puszczy Kampinoskiej
Wsiadłem więc na rower, do sakw zapakowałem narzędzia, suchy prowiant, mokre picie i ruszyłem w drogę. Przejeżdżając przez Kaski, przypomniałem sobie, że zapomniałem kasku rowerowego! Szlag, może Hanka nie wywali mnie z trasy za to uchybienie... ale... przecież w informacji o trasie nie było napisane, że należy mieć kask ze sobą... nie, było napisane że należy posiadać kask, a ja kask posiadam. W domu. I tej wersji zamierzałem się trzymać.
Dotarłem do Teresina i tu miałem dylemat gdzie jechać dalej... zwłaszcza że nie chciałem ani przejść, ani wyjść, tylko przejechać.
- Przepraszam, pani też na Złaz?
- Nie, do lasu.
- A to świetnie, to ja za panią. A widziała może pani Łosia?
- Tak, siedzi w knajpie z Rudym Włodkiem, Łysym Zenkiem i Kulawym Edkiem.
I nie wiem, czy bym dotarł na Złaz, ale właśnie nie nadjechał pociąg z Warszawy, a z niego wyładowali się złazowi rowerzyści.
Złaz zaczęliśmy od wyznaczenia Osi Nart.
A potem zagłębiliśmy się w las, bagna, piach... czyli Puszczę Kampinoską.
lavinka: To ruszoffe w środku to ja!
Były przeszkody terenowe, a jakże. Był dziurawy mostek... zaczaiłem się przy nim z aparatem, ale niestety wszyscy bezproblemowo przejechali i nikt nie wpadł do kanałku.
Drogi, dróżki i szlaki często się krzyżowały, a na krzyżówkach stały krzyże... ale nikt jakoś się nie zgubił... nuuudy! Chociaż raz prawie nam się udało, ale niestety wiedziałem gdzie dalej jechać i ogon dołączył do peletonu.
W odróżnieniu od poprzednich lat, nie jechałem z tabliczką autobusu nocnego... tym razem miałem bandytkę z Pięknej Słonecznej Italii.
A co z Łosiem? No właśnie, od kierownictwa Złazu dostaliśmy zadanie wytropienia Łosia i uwiecznienia go na zdjęciu, by potem przesłać je na Konkurs pozłazowy.
Oto zatem wyniki naszych wysiłków i cztery zdjęcia konkursowe:
Kasia była najwytrwalszym tropicielem Łosia, doskonałe maskowanie sprawiło, że mogła podejść do Łosia bez wzbudzania podejrzeń
I udało się! Oto Łoś!
Na koniec okazało się, że to my byliśmy największymi Łosiami w tym lesie!
A to najwięksi łopaciarze i wujek To Mi pośrodku, co klapniętą łopatkę ma.
I to by było na tyle. Na koniec tradycyjnie zdjęcie ogniska, które można sobie ustawić jako tapetę, by w ten sposób zmienić monitor w ciepły kominek. Przyda się na zimne jesienno-zimowe wieczory.
Zobacz też:
- galerię na Picasie
Relacje z poprzednich Złazów:
Zobacz jak było na Złazie w poprzednich latach:
- Kap y Noss Winter Expedition 2008
- Łosie w Kampinosie 2007
- Zjazd Harskiego 2006 także jako VideoTrylogia
Kampinoskie tematy:
- Na tropach Łosia 2
- Kanał Łasica
- Puszcza by night
- Kampinos by night
- Geometryczne Centrum Puszczy Kampinoskiej
- Kolory szlaków w Puszczy Kampinoskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz