Czyli chatka studencka w Beskidzie Makowskim, zwana Chatą Elektryków. Oto czerwony, główny szlak chatkowy.
Na wejściu postanowiliśmy zabłysnąć dowcipem i rzuciliśmy tekst: Przynosimy pozdrowienia z Polan Surowicznych. Dowcipu nie będę wyjaśniał, kto siedzi w klimatach chatkowych, ten wie, inni mogą na własną rękę odkryć o co cho.
Zanim pójdziemy zwiedzać wnętrza, najpierw sprawdzimy warunki sanitarne... znaczy pójdziemy za potrzebą.
La lalalal lala... zajęte!
A teraz wchodzimy do chatki.
Pora zając dogodne pozycje noclegowe, oto lotnisko na poddaszu
Jako, że byliśmy jedynymi, którzy dotarli tego dnia do chatki, dostaliśmy luksusowe apartmą i kota do śpiwora (bo nie opłacało się rozpalać w piecach).
Po rozgoszczeniu się w apartamencie hotelowym, długo kontemplowaliśmy widok za oknem i gustowny wystrój wnętrz.
Aż w końcu głód nas wygnał do kuchni... ale po drodze zapoznaliśmy się z Dziesięcioma Przykazaniami Eletryka. Pamiętaj - elektryka prąd nie tyka, a jak tyknie, to elektryk fiknie.
Co prawda mieliśmy własne sztućce, ale na miejscu był spory zapas dla tych co zapomnieli... a jak ktoś tu był wcześniej, to mógł poszukać swojego sztućca, którego zapomniał wtedy ze sobą zabrać.
Po posiłku... dzyń, dzyń, pora na coś na trawienie.
Na dobranoc lektura kroniki... a tama min. komiksy Toma z Sopotu z Człowiekiem Qupą w roli głównej, lub epizodycznej.
Pojawia się nawet zapowiedź katastrofy smoleńskiej i to od razu z wyjaśnieniem przyczyn. Ekspertów i "ekspertów" informujemy, że przyczyną był atak dwoma kupami kupy i właśnie takich śladów powinni szukać przy brzozie.
A rano pamiętaj, by przed wyjściem na szlak przebadać się alkomatem.
Jeszcze pamiątkowa chatka z chatkowym i w drogę.
O rany, wujek Huann i wujek Tomi z czasów prekulombijskich :)
OdpowiedzUsuńE tam, Tomi cały czas w tym samym polarze ;)
OdpowiedzUsuń...koszulka, okulary i kubek też te same. Stuptuty, spodnie i buty nowe, bo tamte dawno się rozleciały, a okulary też się powoli rozlatują.
UsuńEch Wy, poczekam na wujka Huanna, on doceni majstersztyk mojego komentarza ;)
UsuńEj, w kulki (naelektryzowane) sobie lecicie ;-P Toż to czasy nie pre, a mocno post... zwłaszcza że jakoś w okolicach Wielkanocy to było.
UsuńW niedorzeczy samej - toż to był Śniegus-Dyngus z czasów, gdy Grenlandia nie miała jeszcze dziury ozonowej ;)
OdpowiedzUsuńA tu wygrzebałem spod zeszłozeszło(...)zeszłorocznych śniegów całą historię - opisana jest (i zmapowana) pod każdym z obrazków. Jest to historia o tym, jak młodzi panowie dwaj wybrali się w góry i znaleźli m.in. np. Lasek!
OdpowiedzUsuńacha, link jeszcze ;p : https://picasaweb.google.com/huann.gory/NiegusDyngus
OdpowiedzUsuńPiękny album, sobie ukradłam kilka fotek Tomiego :)
OdpowiedzUsuńToż to cała epopeja, podziwiam :)
UsuńO, fajne miejsce :-)
OdpowiedzUsuńCo do pieca, to taki sam egzemplarz stoi na działce mego ojca. Ten egzemplarz nigdy dobrze nie działał, ani w mieście , ani na wsi.
Na koty mam niestety alergię, więc ktoś musiałby opuścić pomieszczenie w ciągu godziny.
OdpowiedzUsuńŁezka się w oku kręci - toż to jedna z pierwszych chatek, w jakich zdarzyło mi się być. Jeszcze jako młody, nieopierzony studenciak - tam się uczyłem w piecu palić. Lechu miał wtedy jakby krótszą brodę, a do śpiwora - zamiast kota - przysługiwał królik. Reszta - bez zmian.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - pochwalę się nowym blogiem, a co!
http://z-biegiem-rzek.blogspot.com/
Zapraszam