Dwa lata temu Bieszczadami jesień zaczynałem, a teraz lato kończyłem... oto zdjęcia z ostatniego tygodnia września.
Obiecałem
lavince zabrać ją w Bieszczady, to pojechaliśmy na rajd. I choć była z
nas Ćwiartka Trasy Siarka, to zaczynaliśmy solo i to z grubej rury - od
ruin schroniska pod Łopiennikiem.
Bieszczadzka ciuchcia, czyli lavinka wąskotorowa.
A
to już niższy wierzchołek Krzemiennej i harcerska kapliczka na nim.
Bliżej głównego wierzchołek rozbiliśmy namiot i spędziliśmy pierwszą noc
w Bieszczadach.
A
jak rano na zejściu odsłonił sie widok i lavinka zobaczyła Smerek, by
po chwili dowiedzieć się że tam ma dziś wejść... to wyglądała tak:
Ale udało się, weszliśmy na Smerek, a potem przeszliśmy Połoninę Wetlińską.
Tuż przed celem, czyli Chatką Puchatka, lavinka z radości zatańczyła Taniec Pijanego Niedźwiedzia.
Już pod schroniskiem - jeden z elementów wyposażenia, czyli bieszczadzka, samodzielna, mobilna pułapka na myszy.
Na dobranoc zachód Słońca.
A na dzień dobry wschód Słońca - mniej więcej w środku kadru.
To zdjęcie jest po to, aby udowodnić, że dbaliśmy o higienę.
A to, że się dobrze i regularnie odżywialiśmy.
Ekspedycja do wnętrza ziemi w okolicach Nasicznego.
I
nocleg na polanach pod Dwernikiem Kamieniem... w zasadzie tu mieliśmy
się spotkac z trasą Siarka i Agi, ale utknęli w totalnie zrytych drogach
i spotkaliśmy się dopiero następnego dnia.
Oni tymczasem nocowali pod koparką.
A wracając do nas - poranek na Dwerniku Kamieniu.
Po dołączeniu do trasy, dotarliśmy na skraj Rzplitej, gdzie z trzech stron była Ukraina oddzielona Sanem... czyli do Dydiówki.
Wspólnie ruszyliśmy przez Beniową (oto cmentarz)
Sianki (oto grób hrabiny)
Upadłymi szlakami turystycznymi
Na sam południowo-wschodni skraj Polski - do źródeł Sanu... ale nie tych prawdziwych, tylko tych oficjalnych z mini-obeliskiem.
A tymczasem z Sianek na przełęcz Użocką jechał ukraiński pociąg.
Gdyby nie pomoc UE, nie wiem co byśmy jedli i pili w PTSMie w Lutowiskach.
Cerkiew w Lutowiskach... miniaturyzacja, że Japończycy by się nie powstydzili. Budowla do pasa mi nie sięga!
To
był dzień spotkań. Tego dnia, a była to sobota, wszystkie trasy rajdowe
zdążały do Skorodnego, toteż co chwila wpadaliśmy na jakąś trasę, albo
na osoby co się od jakiejś trasy odłączyły. Poniżej Ala&Ola z trasa.
My tymczasem myk na Otryt, by zidentyfikować naboje na Trohańcu (madziarskie z 1914)
I założyć tam skrzynkę.
Po drodze można było skorzystać ze sławojki przy Chacie Socjologa.
A
na koniec ześrodkowanie rajdu. Jako że odbywał się pon pod hasłem "Rajd
Myslicieli", były wyznaczone miejsca, gdzie można się było w spokoju
zadumać.
Tradycyjne, jebutne ognisko ześrodkowaniowe.
I równie tradycyjny poranny czołg.
A na zakończenie relacji - brygadier lavinka.
Jeśli
chcecie, żebym jakieś tematy poruszone na zdjęciach powyżej rozwinął,
to piszcie w komentarzach. Jeśli mam dodatkowe zdjęcia, to zrobię z nich
osobny wpis na blogu.
A póki co, możecie sobie posłuchać Hymnu Bieszczadzkiej Brygady Remontowej.
No i co to za naboje?
OdpowiedzUsuń