Na starych filmach sf można zobaczyć jak serwowany jest obiad w postaci kilku pigułek... do tego jeszcze nie doszliśmy, ale to pewnie dlatego że w dziedzinie podróży kosmicznych jesteśmy daleko w tyle za prognozami, a na razie wystarczy nam żywność w tubkach, słoiczkach i kartonikach. Ewentualnie liofilizowana, aczkolwiek tutaj trzeba jeszcze nad smakiem popracować.
Mleko od dawna jest już w postaci kartonu, a nie krowy. Mięso jest w plasterkach, a nie w postaci świnki. Jeszcze trochę, a tak jak teraz atrakcją dla dzieci jest słoń w ZOO, albo krowa koń i pastwisku (a na przykład - które dziecko w ogóle widziało żywą świnię?), to wkrótce będzie tak z warzywkami - "spójrz, tak wygląda żywe jabłko zanim trafi do słoiczka, a te krzaki to ziemniaki"... a młodzież i tak nam w takie banialuki nie uwierzy.
W temacie warzyw i owoców, Kluska ma gust bardziej po mnie niż po lavince, to znaczy nie lubi brokułów i kalafiora (które lavinka uwielbia). Zjeść zje, bo ten jamochłon wchłonie wszystko, ale szału nie ma. Za to karotka s bramborami... karotkę s bramborami zje z kopytami i jeszcze poprosi o dokładkę.
Prawdziwym testem na smak będzie jednak rosół i leczo. Rosół jest ulubioną potrawą lavinki, ale ja mam do niego obrzydzenie z dzieciństwa (im lepszy, znaczy tłustszy, tym bardziej w gardle mi staje). Za to leczo... całą jesień, gdy pomidory są za grosze, żywię się praktycznie tylko leczo. Nie wiem dlaczego lavinka go nie lubi, ale to już jej problem, przynajmniej jest więcej dla mnie.
Wpis z okazji LXVI Akcji GTWb - "Miejski warzywniak"
Wpis z okazji LXVI Akcji GTWb - "Miejski warzywniak"
cóś w tym jest. żywych zwierząt w Polsce brak :-)
OdpowiedzUsuńtakie rozległe łąki, a na nich pasą się tylko pasikoniki.
w Niderlandziech byłoby ciasno od krów! albo owiec etc.
ja to w ogóle pamiętam prawdziwą wieś z wakacji w XX wieku, ale to temat na osobny wpis :-)
Za to na Podlasiu, czasami ciężko przejechać drogą przez takie stado krów ;-P A drogi są kompletnie obsrane przez te krowy, stąd nazywaliśmy je unijnymi kałówkami ;-)
UsuńPod Żyrkiem natomiast, jest trochę pasących się koni, normalka. Ale na wycieczka rowerowych ze znajomymi ze stolycy, takie konie okazały się jedną z większych atrakcji wycieczki ;-P
Niedaleko od Guzowa jest ferma z prawdziwymi biegającymi kurami od jajek zeròwek. Rzadki widok teraz :)
OdpowiedzUsuńZielononóżki?
UsuńNie wiem jak lavinka, ale ja im pod podwozie nie zaglądałem ;-)
UsuńJa się tam nie znam na kurach, może prędzej tomi z racji nazwiska ;P
UsuńHm, to ja z racji nazwiska powinienem się znać na krowach, a Ty na podkowach (dla krów i kur?)
UsuńNa kuńskich kopytach i kopytkach :)
UsuńMiło słyszeć, że ktoś nie lubi rosołu i kalafiorów :)
OdpowiedzUsuńO, słyszysz lavinka? ;-)
UsuńA brokułki to nawet u mnie progu nie mają prawa przestąpić :)
UsuńNie znacie się, foch! ;P
UsuńFoch to był marszałek. Kalafiory i brokułki to w najlepszym razie szeregowcy "bibole" z wojsk "taktycznych" ziemia-łopata-ziemia. A rosiołek - zdecydowanie kompania karna :)
UsuńU mnie w kompanii karnej siedzi leczo i rzodkiewki :)
UsuńBo Tomi zapewne faszeruje Cię świeżym leczo i z kiełbachą. A no musi się odstać i najlepsze jest z "zeskwierconym" boczkiem.
UsuńI świeżym i odstałym (bo jak robię, to na kilka dni)... z boczkiem, to tym bardziej by nie ruszyła ;-P
UsuńLe Fuuuu!
UsuńLe lubię jak Che :)
Usuńpozdrowionka posyłam
OdpowiedzUsuńWszystko dla maluchów ... ale dorośli też lubą posmakować.
OdpowiedzUsuńCzasami po Klusce dojadam ;)
UsuńTrochę nie w temacie, bo coś mi się na pierwszy rzut wygląd bloga nie zgadzał, ale widzę, że stara gwardia opuszcza Bloxa(?).
OdpowiedzUsuńWidzę na zdjęciu, że skoro konina może być wołowiną to i kosmetyki mogą być żywnością. ;)
Maseczka z marchewki?
UsuńTo fakt, już dawno myślałem o przeniesieniu (wprowadzenie tagów odsunęło to w czasie).