wtorek, 22 maja 2012

Operacja A Ptuj!

Ptuj - jedno ze starszych słoweńskich miasteczek na dzień dobry zrobił nas w balona. no cóż, mieszkańcy mają na pieńku z grawitacją. Nie wróżyło to dobrze operacji A Ptuj!, ale nie poddawaliśmy się.





Za przeszkodą wodną o znaczeniu strategicznym (zwaną przez tubylców rzeką Drawą), widać umieszczony na wzgórzu strategiczny obiekt (przez tubylców zwany gradem - pewnie od gradu pocisków, którym witał przyjezdnych - nas nie przywitał, bo z powodu upał grad stopniał, a gorącej kaszy do lania za kołnierze nie zdążyli przygotować, albowiem było jeszcze przed śniadaniem).





Przeszkodę wodną pokonaliśmy dziełem inżynieryjskim umożliwiającym przerzucenie piechoty i jednostek zroweryzowanych na właściwą stronę cieku.





Na drugim brzegu saperzy postawili zaporę uniemożliwiającą wjazd jednostkom zmotoryzowanym.



Zamek zdobyliśmy fortelem - podczas gdy siły główne, spieszone szturmowały schodkami, ja podjechałem od drugiej strony do wejścia kuchennego i na pytanie "kto tam" odpowiedziałem "swój" i już byłem w środku.





Z góry mogliśmy ocenić sytuację na froncie walki o lepsze jutro i zaplanować kolejne posunięcia.





Okazało się, że jednostka balonowa rekrutowała się z wojsk górskich i jak przyszło co do czego, to dali nogę na przełęcze.



Podczas przejazdu przez miasto, gdy ruszyłem z misją indywidualną, próbowano mnie pokonać hipnotyzującą mozaiką, ale nie ze mną te numery! W końcu codziennie rano piję kawę z kubka w mozaikę Gaudiego i jestem uodporniony.



Podsumowują operacja A Ptuj! zakończyła się pełnym sukcesem  bez strat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz