W tym roku na własne oczy miałem okazję się przekonać, że WOŚP odwala
naprawdę kawał dobrej roboty. Bo co innego o czymś wiedzieć, a co innego
to zobaczyć. Gdy z lavinką, a potem z lavinką i Kluską zwiedzaliśmy
kolejne oddziały w kolejnych szpitalach, co chwila widzieliśmy jakiś
sprzęt z charakterystycznym serduszkiem, a nawet z kilku korzystaliśmy.Poniżej
zdjęcia z naszej izolatki (a właściwie pokoju dla matki z dzieckiem
przerobionego z dawnej izolatki) na pediatrii w żyrardowskim szpitalu. Kluska ze "swoją" pompą strzykawkową (dar WOŚP 2003).
Był to "pokój z glizdami".
A na korytarzu jakaś ekipa szukała skarbów.
A to było tu - w tym budynku.
A dokładniej, to na końcu skrzydła budynku, tuż przy werandzie - to okno w cieniu, w samym rogu.
Okno naszej izolatki.
Jak to wszystko, co człowiek zrobi, potem kiedyś do niego wraca... Ot przykładowo ta pompa trafiła do szpitala w 2003 po XI Finale. Otóż XI i XII finał WOŚP były pod hasłem "Zakup sprzętu medycznego dla oddziałów niemowlęcych i dzieci młodszych". A właśnie w 2003 roku, brałem udział w Finale WOŚP jako wolontariusz, obsługując telefoniczną licytację Złotych Serduszek i Kart Telefonicznych.Nasze stanowiska telefoniczne były w studiu telewizyjnym, a więc w samym centrum zamieszania, a najwięcej ludzi dzwoniło w czasie wejścia na antenę, lub zaraz po nim... a wtedy właśnie był największy hałas, tak że jak ktoś cicho mówił, to trzeba było wejść pod stół żeby cokolwiek usłyszeć. Znalazłem nawet w swoich szpargałach wejściówkę do studia.
Był to "pokój z glizdami".
A na korytarzu jakaś ekipa szukała skarbów.
A to było tu - w tym budynku.
A dokładniej, to na końcu skrzydła budynku, tuż przy werandzie - to okno w cieniu, w samym rogu.
Okno naszej izolatki.
Jak to wszystko, co człowiek zrobi, potem kiedyś do niego wraca... Ot przykładowo ta pompa trafiła do szpitala w 2003 po XI Finale. Otóż XI i XII finał WOŚP były pod hasłem "Zakup sprzętu medycznego dla oddziałów niemowlęcych i dzieci młodszych". A właśnie w 2003 roku, brałem udział w Finale WOŚP jako wolontariusz, obsługując telefoniczną licytację Złotych Serduszek i Kart Telefonicznych.Nasze stanowiska telefoniczne były w studiu telewizyjnym, a więc w samym centrum zamieszania, a najwięcej ludzi dzwoniło w czasie wejścia na antenę, lub zaraz po nim... a wtedy właśnie był największy hałas, tak że jak ktoś cicho mówił, to trzeba było wejść pod stół żeby cokolwiek usłyszeć. Znalazłem nawet w swoich szpargałach wejściówkę do studia.
A, jeszcze taki certyfikat przesiewowego badania słuchu na sprzęcie poWOŚPowym znalazłem w książeczce zdrowia Kluski.
Nasza Foczka przeszła przez kilka pobytów w CZDz w związku z permanentnymi zapaleniami układu moczowego. Większość urządzeń, które tam były miły charakterystyczne serduszka. Rodzi się pytanie: jak nie WOŚP to kto?
OdpowiedzUsuńTo jest jeszcze pytanie zasadnicze, dlaczego prywatna fundacja kupuje sprzęt do szpitali, a nie państwo.
Usuń