Dawno, dawno temu... ale już w XXI wieku. W Wielkanoc i w pierwszych dniach astronomicznej wiosny, wybraliśmy się ze stryjkiem huannem w Beskidy witać ową wiosnę. I owszem, kwiatki kwitły, ptaszki ćwierkały, zefirek powiewał, a stary zleżały śnieg był dopiero powyżej 1000 m (choć pojedyncze płaty zdarzały się i niżej).
Wieczorem rozbiliśmy się na pewnej przełęczy
Rano, znaczy w Lany Poniedziałek, nasz namiot wyglądał tak... zima nas zaskoczyła jak drogowców.
Ho, ho, ho! A nie, to nie te święta.
A co tu się dziwić że spadł śnieg w marcu, kiedy indziej 4 maja rano w Beskidzie Niskim, taki oto widok ujrzałem z namiotu:
Nieczęsto się zdarza okazja by ulepić w maju bałwana ze świeżego śniegu, toteż z niej skorzystaliśmy.
Bałwan dumnie nosił znaczek wiosennego rajdu studenckiego Beskid Niski.
Znaczy, że to takie pocieszenie, że to może do maja trwać? Zajebiście.
OdpowiedzUsuńWtedy akurat w maju wróciła. Epoka Lodowcowa idzie, mówię Wam! :)
OdpowiedzUsuńdwa lata temu śnieg padał w Warszawie 1go maja, ale to był incydent. teraz będzie stabilna pogoda :/
OdpowiedzUsuńBałwankowi znaczek zostawiono?
OdpowiedzUsuńZostał zdeponowany w skarbcu mazowieckim, a bałwankowi zostawiono lodową baretkę.
UsuńProponuję nadanie znaczkowi statusu przechodniego odznaczenia dla wiosennych bałwanków.
UsuńGdzież są niegdysiejsze śniegi... acha, za oknem ;) A w każdym razie takie same. Rowerzyca też dziś miała nacierany poniedziałek!
OdpowiedzUsuńBałwankowi to we wszystkim ładnie
OdpowiedzUsuńPrzynajmnej jasno sie zrobiło w nocy ;)
OdpowiedzUsuń