Gdy zeszliśmy ze Śnieżki i ruszyliśmy przez Równię pod Śnieżką, weszliśmy w rzadką mgłę prześwietloną na wskroś przez Słońce. Było wprost bajecznie.
W końcu wyszliśmy z mgły i zobaczyliśmy Śnieżkę... no, przynajmniej kawałek Śnieżki, bo skryła swe oblicze woalem mgły.
Ruszyliśmy przez białe bezkresy w kierunku zachodzącego Słońca.
Jako
że szlak był przykryty grubą warstwą śniegu, nie było też innych
punktów orientacyjnych... w tej białej pustyni szliśmy więc od słupka do
słupka.
W końcu i Słońce zakończyło dzień pracy i zaszło na czeską stronę na piwko.
My też rozpoczęliśmy wieczorną część rozwywkową wycieczki - najpierw były zapasy.
Potem taniec na rurze.
A potem zapadł zmrok i jeszcze kilka godzin szliśmy do schroniska spotykając turystów idących w przeciwnym kierunku.
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz