niedziela, 10 marca 2013

Mercat de Sant Josep de la Boqueria

Jest to bodaj najbardziej znany bazar Barcelony, którego historia sięga XIII wieku. Początkowo położony był poza murami miejskimi, w których miejscu jest teraz zatłoczona La Rambla, czyli bardzo popularny deptak. Właśnie z La Rambli jest wejście do hal targowych.




Ponieważ la Boqueria zaczynała jako targ mięsny, zaczynamy od padliny.



A dołem znienacka, myk myk, sery.



A skoro już jesteśmy przy nabiale... ale jaja!



A teraz pora na słodycze, a więc pora odwiedzić stoisko z bakaliami.



Po owocach suszonych i kandyzowanych, pora na owoce świeże, takich owoców jak w krajach południowych u nas nie skosztujesz.





Pora zażyć coś na orzeźwienie. Może sałatkę owocową, albo soku chłodzonego w lodzie?



Skoro jesteśmy przy owocach, idziemy prosto do owoców morza... trafimy tam łatwo, na węch.









Na wypadek, gdybyśmy się zgubili - mapka.

14 komentarzy:

  1. Na Twoich zdjęciach wygląda to pięknie i świeżo, ale jak oglądam filmy 'tambylcze' to mam wątpliwości...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że jest tak jak u nas - im coś ładniejsze i bardziej kolorwe, tym bardziej napompowane różnymi ulepszaczami i utrwalaczami.

      Usuń
  2. Fantastyczne widoki.
    Wszystkiego co najlepsze z okazji Dnia Mężczyzn życzę i tu z tej okazji zapraszam
    http://obrazkihanuli1950.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. pokazałbyś to u nas 30 lat temu - ludzie by mdleli ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wstawiałem zdjęcia, to właśnie pomyślałem, jakie wrażenie na naszych rodakach musiała wywierać wizyta w takim miejscu w latach 80. ... najpierw widok tych dóbr, a potem ich ceny

      Usuń
    2. Gdy znajoma w 1981 przywiozła miniaturowe dżemiki nie otwierałem ich parę miesięcy ażeby się nimi nacieszyć. Gdy już otwarłem - rozczarowanie. Nasze dżemy były o niebo lepsze.

      Usuń
    3. znana jest też przypowieść o tym, jak ktoś mieszkający na Zachodzie kupił polską szynkę w puszce (Polish Cham) wyeksportowaną uprzednio z ojczyzny, i przesłał ją rodzinie w kraju. gdy po jakimś czasie przyjechał w odwiedziny... musiał tę szynkę jeść, bo rodzina trzymała ją na specjalnie uroczystą okazję...

      Usuń
    4. No tak, pamiętam jak nam babcia przysłała z Włoch szynkę konserwową (tu pewna różnica, że niepolską), trzymaliśmy ją specjalnie do przyjazdu babci na święta, bo dostać szynkę jakąkolwiek przed świętami oznaczało albo czarny rynek albo mordobicie w kolejce po nią ;)

      Usuń
  4. Wpis o żarciu, gdzie jest Huannu!! Yeaaahhh! Mniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wywołuj huannu z lasu ;-) albo z kuchni ;-P

      Usuń
  5. Pierwsze zdjęcie, gdy zobaczyłem je w miniaturce w obserwowanych, wyglądało niczym jakaś scena festiwalowa. A to festiwal żarcia... wczoraj zjadłem paczkę żelków, dziś mam zamiar to powtórzyć :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. A niech Cię jasny gwint i ciemna śrubka - muszę teraz wysuszyć klawiaturę, bo tak się rozdziawiłem z zachwytu... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O, wysyp z Rogu Obfitości !

    OdpowiedzUsuń
  8. Kur de Bele, ale smakowity wpis!!

    OdpowiedzUsuń