Jest to bodaj najbardziej znany bazar Barcelony, którego
historia sięga XIII wieku. Początkowo położony był poza murami
miejskimi, w których miejscu jest teraz zatłoczona La Rambla, czyli
bardzo popularny deptak. Właśnie z La Rambli jest wejście do hal
targowych.
Ponieważ la Boqueria zaczynała jako targ mięsny, zaczynamy od padliny.
A dołem znienacka, myk myk, sery.
A skoro już jesteśmy przy nabiale... ale jaja!
A teraz pora na słodycze, a więc pora odwiedzić stoisko z bakaliami.
Po owocach suszonych i kandyzowanych, pora na owoce świeże, takich owoców jak w krajach południowych u nas nie skosztujesz.
Pora zażyć coś na orzeźwienie. Może sałatkę owocową, albo soku chłodzonego w lodzie?
Skoro jesteśmy przy owocach, idziemy prosto do owoców morza... trafimy tam łatwo, na węch.
Na wypadek, gdybyśmy się zgubili - mapka.
Na Twoich zdjęciach wygląda to pięknie i świeżo, ale jak oglądam filmy 'tambylcze' to mam wątpliwości...?
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jest tak jak u nas - im coś ładniejsze i bardziej kolorwe, tym bardziej napompowane różnymi ulepszaczami i utrwalaczami.
UsuńFantastyczne widoki.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze z okazji Dnia Mężczyzn życzę i tu z tej okazji zapraszam
http://obrazkihanuli1950.blox.pl
pokazałbyś to u nas 30 lat temu - ludzie by mdleli ;-)
OdpowiedzUsuńJak wstawiałem zdjęcia, to właśnie pomyślałem, jakie wrażenie na naszych rodakach musiała wywierać wizyta w takim miejscu w latach 80. ... najpierw widok tych dóbr, a potem ich ceny
UsuńGdy znajoma w 1981 przywiozła miniaturowe dżemiki nie otwierałem ich parę miesięcy ażeby się nimi nacieszyć. Gdy już otwarłem - rozczarowanie. Nasze dżemy były o niebo lepsze.
Usuńznana jest też przypowieść o tym, jak ktoś mieszkający na Zachodzie kupił polską szynkę w puszce (Polish Cham) wyeksportowaną uprzednio z ojczyzny, i przesłał ją rodzinie w kraju. gdy po jakimś czasie przyjechał w odwiedziny... musiał tę szynkę jeść, bo rodzina trzymała ją na specjalnie uroczystą okazję...
UsuńNo tak, pamiętam jak nam babcia przysłała z Włoch szynkę konserwową (tu pewna różnica, że niepolską), trzymaliśmy ją specjalnie do przyjazdu babci na święta, bo dostać szynkę jakąkolwiek przed świętami oznaczało albo czarny rynek albo mordobicie w kolejce po nią ;)
UsuńWpis o żarciu, gdzie jest Huannu!! Yeaaahhh! Mniam.
OdpowiedzUsuńNie wywołuj huannu z lasu ;-) albo z kuchni ;-P
UsuńPierwsze zdjęcie, gdy zobaczyłem je w miniaturce w obserwowanych, wyglądało niczym jakaś scena festiwalowa. A to festiwal żarcia... wczoraj zjadłem paczkę żelków, dziś mam zamiar to powtórzyć :-)
OdpowiedzUsuńA niech Cię jasny gwint i ciemna śrubka - muszę teraz wysuszyć klawiaturę, bo tak się rozdziawiłem z zachwytu... ;)
OdpowiedzUsuńO, wysyp z Rogu Obfitości !
OdpowiedzUsuńKur de Bele, ale smakowity wpis!!
OdpowiedzUsuń