piątek, 18 kwietnia 2008

Zdobycie Czupla

Pierwszy dzień, a właściwie pierwsze pół dnia w Beskidach zaczęliśmy ambitnie - zdobyliśmy Czupel (933 m.m.p.m.), najwyższy szczyt Beskidu Małego i tego pułapu nie przekroczyliśmy potem niemal przez tydzień.

Ale po kolei, znaczy z Bielska-Białej dojechaliśmy do Łodygowic.



Gdzie elegancko nas powitano.



Skąd ruszyliśmy spacerkiem w góry.


Ale się rozpędziliśmy i dotarliśmy do Japonii (drugiej?). I musieliśmy wracać, więc trochę drogi nadrobiliśmy.



A za wsią roztoczył się widok na Beskid Śląski (na Mały nie, bo w nim byliśmy). A konkretnie na Skrzyczne (po lewej i na drugiej fotce) i Klimczok.




Dalej drogi były różne.



Ale wszystkie wiodły do Karczmy Rzym... znaczy do diabła... a właściwie do Diablego Kamienia. Tfu, diabli nadali!



Tuż przed Czuplem zastał nas zachód Słońca... albo ktoś podpalił las, trudno ocenić.



A w dole Jezioro Międzybrodzkie



A oto i sam Czupel.




Potem już było z górki przez Magurkę Wilkowicką do chatki pod Rogaczem. A drogę oświetlała nam Bielsko-Biała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz