Wpis z okazji 13. Akcji GTWb: Cztery łapy.
Drugiego dnia wyjazdu w Bieszczady Wschodnie, a dokładnie w okolicy Wysokiego Wierchu, dołączył do nas Pies Przewodnik i szedł za nami... a właściwie to przed nami.
Oto pierwsze zdjęcie psa, już po zejściu z Wysokiego Wierchu.
Oto jak nas prowadził gdy schodziliśmy do wsi.
We wsiach przez które przechodziliśmy, nasz psiak dzielnie stawiał czoła miejscowym psom, obwarkując je i trzymając na dystans. Co ciekawe, nasz pies był biały, a miejscowe czarne.
Nasz psiak dbał o to byśmy się nie pogubili - jak ktoś szedł w krzaki, po wodę do jara, albo na górkę by zobaczyć co stamtą widać, pies szedł za nim, pilnował by się nie zgubił, a potem zaganiał z powrotem do stada.
Czasem zdarzało się, że jak pies był już gdzieś zajęty i przegapił oddalenie kogoś, a gdy zabłąkana owieczka wracała do stada zdarzało się że pies szczeknął na nią, i stał obserwując uważnie, dopóki nie rozpoznał swojego. To była w ogóle jedyna sytuacja, gdy pies szczekał, w ciągu tych trzech dni zdarzyło mu się szczeknąć ze trzy razy (dla porównania dodam, że pies sąsiada w ciągu trzech minut szczeka średnio trzy razy więcej).
Lubił się położyć przy ognisku, gdzie spędzał wieczory i poranki. W nocy, gdy słychać było odległe odgłosy ze wsni, np. szczekanie psów, wstawał i przez jakiś czas czujnie nasłuchiwał.
Pewnego razu Bożenka postanowiła przestawić psa przy pomocy kijków trekkingowych. Udało jej się to. Ale nasz samobieżny koplet pcheł nie był zachwycony.
Czasami wytrwale przeszukiwał ściółkę, mieliśmy nadzieję że szuka trufli... może i tak, ale żadnej nie znalazł.
A tu widać, że naturalnym środowiskiem tego psa są połoniny - świadczy o tym kolor sierści, dzięki któremu doskonale maskuje się w połoninnych trawach.
Chyba każdy z nas ma zdjęcie z tym psiakiem, wujek To Mi także.
A to jest ostatnie zdjęcie naszej sobaczki. Polubiliśmy tego psiaka w ciągu trzech dni i żal nam było się z nim rozstawać.
mały update
Okazało się, że ostatnie zdjęcie psa ma Gośka z krzyżówki na której czekaliśmy na marszrutkę do Lwowa i gdzie z psiakiem się rozstaliśmy.
Na koniec proponuję przyjąć go do SKPB jako honorowego członka.
Drugiego dnia wyjazdu w Bieszczady Wschodnie, a dokładnie w okolicy Wysokiego Wierchu, dołączył do nas Pies Przewodnik i szedł za nami... a właściwie to przed nami.
Oto pierwsze zdjęcie psa, już po zejściu z Wysokiego Wierchu.
Oto jak nas prowadził gdy schodziliśmy do wsi.
We wsiach przez które przechodziliśmy, nasz psiak dzielnie stawiał czoła miejscowym psom, obwarkując je i trzymając na dystans. Co ciekawe, nasz pies był biały, a miejscowe czarne.
Nasz psiak dbał o to byśmy się nie pogubili - jak ktoś szedł w krzaki, po wodę do jara, albo na górkę by zobaczyć co stamtą widać, pies szedł za nim, pilnował by się nie zgubił, a potem zaganiał z powrotem do stada.
Czasem zdarzało się, że jak pies był już gdzieś zajęty i przegapił oddalenie kogoś, a gdy zabłąkana owieczka wracała do stada zdarzało się że pies szczeknął na nią, i stał obserwując uważnie, dopóki nie rozpoznał swojego. To była w ogóle jedyna sytuacja, gdy pies szczekał, w ciągu tych trzech dni zdarzyło mu się szczeknąć ze trzy razy (dla porównania dodam, że pies sąsiada w ciągu trzech minut szczeka średnio trzy razy więcej).
Lubił się położyć przy ognisku, gdzie spędzał wieczory i poranki. W nocy, gdy słychać było odległe odgłosy ze wsni, np. szczekanie psów, wstawał i przez jakiś czas czujnie nasłuchiwał.
Pewnego razu Bożenka postanowiła przestawić psa przy pomocy kijków trekkingowych. Udało jej się to. Ale nasz samobieżny koplet pcheł nie był zachwycony.
Czasami wytrwale przeszukiwał ściółkę, mieliśmy nadzieję że szuka trufli... może i tak, ale żadnej nie znalazł.
A tu widać, że naturalnym środowiskiem tego psa są połoniny - świadczy o tym kolor sierści, dzięki któremu doskonale maskuje się w połoninnych trawach.
Chyba każdy z nas ma zdjęcie z tym psiakiem, wujek To Mi także.
A to jest ostatnie zdjęcie naszej sobaczki. Polubiliśmy tego psiaka w ciągu trzech dni i żal nam było się z nim rozstawać.
mały update
Okazało się, że ostatnie zdjęcie psa ma Gośka z krzyżówki na której czekaliśmy na marszrutkę do Lwowa i gdzie z psiakiem się rozstaliśmy.
Na koniec proponuję przyjąć go do SKPB jako honorowego członka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz