Pobudka wstać! Wrzątek na kawę gotowy.
Tego dnia szliśmy połoniną Czarnej Repy... ale widoczność była mocno ograniczona (tajemnica wojskowa, czy co?)
Ale nic to, powstrzymać nas nie mogła mgła i wilgotność 105%, a na ziemi wilgotność nawet 109% manifestując się zawiesistymi kałużami i błotem.
Bujna wyobraźnia dawała nam się we znaki, ale mimo że jakieś wyimaginowane potwory gapiły się na nas zza krzaków...
...i wyłaniały znienacka z mgły... (angielskiej mgły - widać że Ukraina już blisko Europy), to my szliśmy dalej.
Aż w końcu przedarł się przech gęste chmury promyk nadziei.
Potem trafiliśmy na szczątki desantu najeźdzców z kosmosu.
Aż w końcu! Wysoki Wierch! Cywilizacja! Można było przesiąść się i dalszą podróż odbyć na czterokopytnych, czterokołowych, można było się posilić szaszłykiem, zupą, herbatą, lub czymś mocniejszym.
Ostatecznie kierownictwo nabyło herbatę na trawach (znaczy z ziołami - czuć było macierzankę, niektórzy twierdzą także, że oregano), oraz wafla... nabyciu owych dóbr towarzyszyły ostre targi.
Aż w końcu ruszyliśmy w dół, do Różanki Wyżnej... ruszyliśmy bez dodatkowego wspomagania na własnych nogach.
W Różance trafiliśmy na pokaz pasania krów, pędzenia ich do wodopoju i skakania przez płot. A to wszystko w wykonaniu dziewczynki w różowym sweterku.
Poza tym we wsi główną atrakcją była cerkiew typu bojkowskiego.
Pokontemplowaliśmy, a potem ruszyliśmy z powrotem w góry, znak ostrzegał przed anomaliami grawitacji i rzecywiście, ziemia pod stopami nieraz gwałtownie zmieniała nachylenie.
Ostatecznie pokonaliśmy i te trudności by wdrapać się nieco wyżej i znaleźć kolejne urocze miejsce na nocleg.
Zobacz też pocztówki: - dzień 1, dzień 3, dzień 4 - nasz dzielny Pies Przewodnik - relacja Gośki i Pingwina na stronie SKPB
Więcej zdjęć w galerii na Picasie.
Tego dnia szliśmy połoniną Czarnej Repy... ale widoczność była mocno ograniczona (tajemnica wojskowa, czy co?)
Ale nic to, powstrzymać nas nie mogła mgła i wilgotność 105%, a na ziemi wilgotność nawet 109% manifestując się zawiesistymi kałużami i błotem.
Bujna wyobraźnia dawała nam się we znaki, ale mimo że jakieś wyimaginowane potwory gapiły się na nas zza krzaków...
...i wyłaniały znienacka z mgły... (angielskiej mgły - widać że Ukraina już blisko Europy), to my szliśmy dalej.
Aż w końcu przedarł się przech gęste chmury promyk nadziei.
Potem trafiliśmy na szczątki desantu najeźdzców z kosmosu.
Aż w końcu! Wysoki Wierch! Cywilizacja! Można było przesiąść się i dalszą podróż odbyć na czterokopytnych, czterokołowych, można było się posilić szaszłykiem, zupą, herbatą, lub czymś mocniejszym.
Ostatecznie kierownictwo nabyło herbatę na trawach (znaczy z ziołami - czuć było macierzankę, niektórzy twierdzą także, że oregano), oraz wafla... nabyciu owych dóbr towarzyszyły ostre targi.
Aż w końcu ruszyliśmy w dół, do Różanki Wyżnej... ruszyliśmy bez dodatkowego wspomagania na własnych nogach.
W Różance trafiliśmy na pokaz pasania krów, pędzenia ich do wodopoju i skakania przez płot. A to wszystko w wykonaniu dziewczynki w różowym sweterku.
Poza tym we wsi główną atrakcją była cerkiew typu bojkowskiego.
Pokontemplowaliśmy, a potem ruszyliśmy z powrotem w góry, znak ostrzegał przed anomaliami grawitacji i rzecywiście, ziemia pod stopami nieraz gwałtownie zmieniała nachylenie.
Ostatecznie pokonaliśmy i te trudności by wdrapać się nieco wyżej i znaleźć kolejne urocze miejsce na nocleg.
Zobacz też pocztówki: - dzień 1, dzień 3, dzień 4 - nasz dzielny Pies Przewodnik - relacja Gośki i Pingwina na stronie SKPB
Więcej zdjęć w galerii na Picasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz