wtorek, 10 marca 2009

Wycieczka w granicach Warszawy... prawie

To była sobota, prognozowana śnieżyca wystraszyła wszystkich chętnych i w Rembertowie przy pomocy SKMki stawiło się nas dwóch: Radek i wujek To Mi. Śnieżyca też odpuściła sobie wycieczkę i na kilku płatkach śniegu się skończyło.



A potem przez Rembertów, przez osiedle wojskowe (mój brat opowiadał, że kiedyś by dostać się do kolegi, który tam mieszkał, potrzebował przepustki i rekomendacji) na polygon. O, tu spędziliśmy naprawdę dużo czasu i więcej na jego temat napiszę w jednej z kolejnych pocztówek... a nawet kilu pocztówkach.




Na koniec przez strzelnicę (czynną, ale akurat nikogo tam nie było... nie strzelali do nas) i jednostkę wojskową wyjechaliśmy z poligonu by ruszyć w las, w Mazowiecki Park Krajobrazowy.







A potem już sielanka - szlaki, schodki, pomniki, krzyże, jeziorka.





Nad jeziorkiem Torfy stwierdziliśmy, że robi się późno... cóż, eksploracja poligonu zajęła nam trochę czasu. Postanowiliśmy więc zrezygnować z reszty trasy i od razu dobić do torów.



Ale po drodze odwiedziliśmy jeszcze opuszczony cmentarz ewangelicki i kirkut, które wypatrzyłem na mapie. Co to by była za wycieczka z wujkiem To Mi'm bez opuszczonych cmentarzy? Nawet jeśli nie było ich w planach! W końcu po coś mam ten patent Hieny Cmentarnej.




Mimo, że dotarliśmy do stacji w Radości, to stwierdziliśmy, że nie wracamy pociągiem, bo mamy dość sił by dojechać rowerem. I tak dotarliśmy do Mostu Siekierkowskiego z najpiękniejszą panoramą na Centrum, opróżniliśmy termos z resztek herbaty i każdy ruszył w swoją stronę.



Trasa wycieczki prowadziła niemal w całości w granicach Warszawy, jedynie może część poligonu była poza granicami.

Komplet zdjęć w galerii na Picasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz