środa, 13 maja 2009

Dzień 6: Transportnyj dień

trasa: pod Pesym Wierchem >>> Luta >>> Małyj Bereznyj - Ubla >>> Snina >>> Humenne >>> Medzilaborce >>> Vydrań - jarek

Ostatni dzień, ostatni nocleg, ostatnie ognisko w górach na Ukrainie. tego dnia przemieszczamy się w kierunku Polski. Śniadanie nader skromne, bo dożeramy resztki.



Ale za to okoliczności przyrody jakże piękne.



Urdzik karpacki na dzień dobry.



Młodnik, krzal, jar i diabli wiedzą co jeszcze na dzień dobry.



A potem sielanka z widokiem na Ostrą Horę (tam byliśmy aż trzy dni wcześniej) - ostatni plan, góra z trzema wierzchołkami.





A to juz Luta.



Do marszrutki mieliśmy trzy godziny, więc zadekowaliśmy się w sklepie (tutaj wszystkie sklepy - w każdym razie 3 z 3 obejrzanych - miały stoliki). Ach jaki pyszny był chleb - zjedliśmy jeden bochenek, drugi... trzeci, ostatni w sklepie, kupilismy na później.





A potem pan sklepowy powiedział, że jedzie jeden gościu busem i może nas podrzucić. Bus był załadowany jakimiś workami, ale było z 6-7 miejsc siedzących i oprócz nas zabarła się jakaś kobitka.



Tak dojechaliśmy do Małego Bereznego, gdzie zrobiliśmy główne zakupy.



I ruszyliśmy z buta do granicy ukraińsko-słowackiej. Droga do Unii Europejskiej jest kręta.




Przejście graniczne bardzo przyjemne dla pieszych i rowerzystów (samochody muszą swoje odstać), przeszlismy dosyć sprawnie.

- Broń macie?
- Nie.
- Noże?
- Tak.
- Pokażcie.
No to wyjmuję: jeden nóż, drugi nóż... siekierę.

Natomiast Adasiowi dokładnie obejrzeli apteczkę.

Aż głupio było mówić słowackiemu celnikowi, że nic nie kupiliśmy - żadnych papierosów, żadnej wódki... nie wiem czy uwierzył.

A to jedna z pierwszych tabliczek napotkanych za przejściem granicznym.





I jeszcze z buta do Ubli.



Brzózka przystwojona w tasiemki w barwach narodowych.



A obok tablica ogłoszeniowa i informacje o wyborach do Parlamentu Europejskiego.



Wreszcie doczekaliśmy się na autobus do Sniny, a tam okazało się że 5 minut temu uciekł autobus do Humennego, następny za godzinę, ruszylismy więc na stację kolejową. Po drodze napotkaliśmy takie oto przenośne garaże.



Jesteśmy żywą reklamą biura podróży.



I stacyjka. Ruch przez tory był dży, dalej biegła regularna ściezka, az się prosi zrobić tu przyzwoite przejście.



Nasz vlak na Humenne.



W Humennem natomiast okazało się, że dla odmiany na pociąg musimy dłużej czekać niż na autobus... do Medzilaborców. A oto tabliczka spod Medzilaborców. Dla niewtajemniczonych dodam, że stamtąd pochodził Andy Warhol (w mieście jest muzeum Warhola).



Popart?



Niemal w biegu przesiedliśmy się w kolejny autobus, ale nie jechaliśmy daleko, wysiedlismy zaraz za miastem, w Vydraniu, którego strzeże ruski tank.



Jeszcze tylko kawałek drogi do ustronnego jara, gdzie rozbijaliśmy się po zachodzie Słońca. Pierwszy i jedyny nocleg na Słowacji. Jakieś dziesięć kilometrów od Polski.



Relacja dzień po dniu:
25.04, 26.04, 27.04, 28.04, 29.04, 30.04, 01.05, 02.05, 03.05

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz