Tropiąc przejawy kultury rowerowej, trafiliśmy ostatnio do Fundacji Atelier na wystawę Dom Teresy Starzec.
Ojciec artystki zbierał w domu części rowerowe, pani Teresa
dokumentowała jak te części wypełniają dom... i tak powstała wystawa
składająca się z pokazu slajdów i osmiu ton żelastwa i ogumienia.
„Kolekcja” przez długi czas układana była wedle klucza, który zasadzał się na grupowaniu obiektów: siodełka wśród siodełek, koła wśród kół, opony obok opon. Z czasem ów porządek uległ zatraceniu, trudno powiedzieć, kiedy zbiór wymknął się spod kontroli, zaczął wypierać i przerastać zbieracza.
Trochę zabrakło mi wprowadzenia takiego porządku, przynajmniej częściowo, w instalacji. A tak mieliśmy w zasadzie przed sobą kupę żelastwa.
To krzesło jako wieszak na dętki jest świetnym elementem... brakowało mi jeszcze kilku sprzętów domowych ze zdjęć pośród zywiołu rowerowego - czajnika, blaszanego kubeczka wypełnionego kuleczkami, łożyskami i ogniwami z łańcuchów.
A to ostatnie zdjęcie nie z wystawy... tylko ode mnie z domu spod parapetu.
Moim zdaniem ta instalacja ma niewykorzystany potencjał... może zabrakło na to przestrzeni, w większym pomieszczeniu rzeczywiście możnaby zaszaleć. Ciekawie też musiałaby wyglądać w plenerze - taki rowerowy ogród. Zresztą pani Teresa wpadła na chwilę w momencie gdy krytykowaliśmy kompozycję.
Natomiast zdjęcia - jest kilka naprawdę magicznych, jest wspomniany kubeczek, świetnie też prezentują się zgromadzone opony i obręcze, a rowerowy ogród przypomina trochę ruiny w dzungli (z rdzą, zamiast kamienia).
A teraz zapraszam na pokaz slajdów z Domu:
„Kolekcja” przez długi czas układana była wedle klucza, który zasadzał się na grupowaniu obiektów: siodełka wśród siodełek, koła wśród kół, opony obok opon. Z czasem ów porządek uległ zatraceniu, trudno powiedzieć, kiedy zbiór wymknął się spod kontroli, zaczął wypierać i przerastać zbieracza.
Trochę zabrakło mi wprowadzenia takiego porządku, przynajmniej częściowo, w instalacji. A tak mieliśmy w zasadzie przed sobą kupę żelastwa.
To krzesło jako wieszak na dętki jest świetnym elementem... brakowało mi jeszcze kilku sprzętów domowych ze zdjęć pośród zywiołu rowerowego - czajnika, blaszanego kubeczka wypełnionego kuleczkami, łożyskami i ogniwami z łańcuchów.
A to ostatnie zdjęcie nie z wystawy... tylko ode mnie z domu spod parapetu.
Moim zdaniem ta instalacja ma niewykorzystany potencjał... może zabrakło na to przestrzeni, w większym pomieszczeniu rzeczywiście możnaby zaszaleć. Ciekawie też musiałaby wyglądać w plenerze - taki rowerowy ogród. Zresztą pani Teresa wpadła na chwilę w momencie gdy krytykowaliśmy kompozycję.
Natomiast zdjęcia - jest kilka naprawdę magicznych, jest wspomniany kubeczek, świetnie też prezentują się zgromadzone opony i obręcze, a rowerowy ogród przypomina trochę ruiny w dzungli (z rdzą, zamiast kamienia).
A teraz zapraszam na pokaz slajdów z Domu:
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz