sobota, 27 grudnia 2008

Burzliwy romans żyrardowskiej Choinki

Święta się zbliżały, wszyscy biegali za swoimi świątecznymi sprawami, a przy dworcu stała sobie choinka. Pewnego dnia, do schodków obok przyparkował rower. Stali tak przy dworcu, stali...



Aż pewnego dnia zaczęło między nimi iskrzyć. Może to kabelek od światełek był źle izolowany, może zbierało się na burzę... nieważne, ważne że połączyła ich iskra porozumienia i już nie stali na słocie i mrozie sami, ale razem.



Jednak nadszedł wreszcie dzień, gdy rower został odpięty od barierki. Początkowo zataczał kółka wokół choinki, coraz szersze i szersze, aż w końcu nie zważając na bagalne gesty choinkowych gałązek, odjechał daleko w las.



Koniec tej historii był do przewidzenia - choinka stateczna, stoi przy dworcu i stać będzie patrząc z wysokości na przechodniów. A rower? Fiu bzdziu, latawiec co wszystkie okoliczne dróżki zjeździł... trudno o bardziej niedobraną parę.

Ale nie będę dziś zmuszał bohaterów mojej pocztówki do łez i dopiszę postscriptum ze szczęśliwym zakończeniem. Choinka spotka potężnego smreka (jest kilka takich w żyrardowskich i radziejewskich lasach), a rower rączą rowerzycę i razem będą urządzać wędrówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz