czwartek, 9 kwietnia 2009

Powitanie Wiosny z Autochtonem (dzień 1)

Na rajdzie Powitanie Wiosny prowadziłem trasę rowerową Mazowiecka Ekspedycja z Autochtonem. Autochton to ja. Startowaliśmy ze stacji w Radziwiłłowie, do której miałem kilkanaście kilometrów, niby niewiele ale musiałem pokonać zaspy śniegu, błota, ścinki, a jak wyjechałem z lasu miałem wmordewind. Dobrze że wyjechałem ze sporym zapasem, to zdążyłem dojechać tuż przed pociągiem.



Oto rowerzyści, którzy dojechali pociągiem, w sumie dziesięć osób (mimo że na zdjęciu jest tylko siedem).



Z Radziwiłłowa odprawieni przez kierownictwo rajdu (Pingwin we własnej osobie), ruszyliśmy asfaltową drogą do Puszczy Mariańskiej obejrzeć drewniany kościółek... częściowo odbudowany po pożarze 1993 roku.



Kawałek za Puszczą Mariańską asfalt się skończył, wjechaliśmy też w pagórkowaty teren, tak oto znaleźliśmy się na Wysoczyźnie Rawskiej.




I po zjeździe z jednego pagórków, wjechaliśmy do Jeruzala, gdzie  pierwszy postój był pod kultowym sklepem (z parkingiem rowerowym), a drugi pod kośiółkiem.





Za Jeruzalem zaczął się specjalny odcinek terenowy.



Który doprowadził nas pod kapliczkę Gocha (Gacna wg innych map), gdzie rozłożyliśmy się na główny postój piknikowy. Tutaj też dojechał do nas huann z Łodzi, oraz opuścili nas Kacper z Marysią, bo terenowy odcinek nie przypadł im do gustu i postanowili asfaltowymi drogami go objechać.




A nas jeszcze trochę piochów czekało do Suliszewa.



W Suliszewie zaś po raz pierwszy tego dnia zobaczyliśmy Rawkę. Z tego miejsca startowała trasa kajakowa.



Kolejny raz Rawkę przekroczyliśmy w Samicach, gdzie obejrzeliśmy opuszczony młyn i pogorzelisko (rok temu ten domek był jeszcze zamieszkany).





Już po Skierniewicami Rawką odwiedziliśmy galerię rzeźb bobrzych.




A w Rawce... Rawką płynęła Marzanna z taaakimi balonami. Ktoś widać zapomniał utopić tydzień wcześniej.



I znów przektoczyliśmy Rawkę, tym razem pieszym mostkiem z widokiem na most kolejowy.




By przejeżdżając obok stacji zahaczyć o kolejny kultowy sklep. Sklep Mars.



Jeszcze zwała na bunkier... cyklozwała.



Kawałek dalej kolejny młyn i znów przejechaliśmy przez Rawkę (dwa razy, bo w tym miejscu się rozgałęzia.



Camping Sosenka, nasz cel podróży. Tutaj ognisko i kiełbaski tuż pod skarpą Rawki. Ania zaraz się urwała, by jeszcze pojeździć po lesie, sześć osób wracało do Warszawy, a na nocleg zostawały dwie.



Wszystkie moje zdjęcia z trasy znajdziecie w galrrii na Picasie, a Pawła na flickrze. Zdjęcia z innych tras znajdziecie na stronie SKPB.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz